Nigella Lawson: Jedzenie nie musi być fotogeniczne
Media społecznościowe, internet przyczynił się do zmiany tego, co i jak jemy, przyznaje Nigella Lawson. Choć sama uwielbia fotografować jedzenie, nie łatwo dała się porwać fenomenowi Instagrama. Swój profil założyła trzy lata temu.
"Bardzo często to, co obserwuję w sieci, jest dla mnie również inspiracją. Jednak nie chcę być przytłoczona obrazkami" - wyjaśnia w swoim felietonie dla "Guardian".
Poza całą masą inspiracji, dostrzegła, że w sieci nie ma miejsca na to, co zwykłe, przeciętne, mało kolorowe i mało wystylizowane. Zwykły rosół czy gulasz tracą na swej urodzie i wirtualnym smaku, jeśli nie towarzyszy im cała piękna oprawa. Zatem mamy do czynienia z czymś, co zagraniczni specjaliści nazywają "food shaming". W kuchni nie ma miejsca na brzydotę - soczyste owoce, kolorowe warzywa, wymyślne desery, feeria barw, kolorów. Zwykłe szarości, brązy - te wypadają blado w obiektywie. A szkoda, bo jak przyznaje sama Lawson, odcienie brązów mają najlepszy smak.
"Szybko poczułam się przytłoczona tymi obrazkami" - przyznaje kucharka.
"Instafood, to dziwna przestrzeń, tyle kilkunastowarstwowych, ciast ombre - jak w ogóle można to pokroić i zjeść; tyle pięknie wystylizowanych potraw - pojawiają się na Instagramie tylko dlatego, że wyglądają ładnie. Czy bez Instagrama powstałoby kiedyś i funkcjonowało coś takiego jak smoothie bowl? Nie znam osoby, która w ogóle jadłaby coś takiego. Instagram to medium posługujące się obrazem, podobnie jak telewizja, zatem zawsze faworyzowane będzie ładne jedzenie, ale to jedynie sprzyja zatraceniu tego, czym jest gotowanie" - zastanawia się Nigella Lawson.