Rola w "Gwiezdnych wojnach" nie przyniosła Daisy Ridley wielu propozycji
"Wcale nie przychodziło tak dużo ofert. Nie było tak, że nie przyszła żadna, ale pamiętam, że skończyłam ostatni film i pomyślałam: coś tu za cicho, to dziwne" – przyznała Daisy Ridley w trakcie odbywającego się w Austin w Teksasie festiwalu SXSW.
Jak wspomina aktorka, do braku propozycji doszło też jej przekonanie, że nie zasługuje na rolę w "Gwiezdnych wojnach". "Dopiero podczas pracy nad trzecią częścią poczułam się dobrze i uznałam, że jestem w tym miejscu, na które sobie zasłużyłam" – kontynuuje.
Brak ciekawych propozycji zbiegł się w czasie z pandemią COVID-19, kiedy produkcja filmowa w ogóle się zatrzymała i nie było wiadomo, czy kiedykolwiek ruszy z powrotem. "Był to więc bardzo dziwny czas. Siedziałam w ciszy i, szczerze mówiąc, był to taki moment mojego życia, w którym mogłam jedynie siedzieć i się smucić" – wyznaje Ridley.
Wszystko skończyło się dobrze. Pandemia ustąpiła, a życie zawodowe aktorki również doznało rozpędu. "W ostatnich miesiącach jestem bardzo zajęta, a wszystko układa się wspaniale. Mam do zrobienia tak wiele rzeczy dla tak wielu osób. To czas na zupełnie inną eksplorację mojej kariery i siebie samej" – mówi Ridley, którą ostatnio można było oglądać w "Córce króla moczarów", a na festiwalu SXSW zaprezentowała swój nowy film, psychologiczny dramat "Magpie".
W ubiegłym roku studia Lucasfilm i Disney ogłosiły, że Daisy Ridley powróci do uniwersum "Gwiezdnych wojen" i ponownie wcieli się w rolę Rey. Akcja nowego filmu rozgrywać się będzie po wydarzeniach opowiedzianych w widowisku "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie".
O produkcji wiadomo niewiele ponad to, że filmowa bohaterka rozpocznie próby odbudowy Zakonu Jedi.