Stylizacja dnia Brytyjczyków? "Kupuję, fotografuję, oddaję"
"Outfit of the day" opatrzony hasztagiem "ootd" skłania miłośników mody do pokazywania nowych stylizacji i można przypuszczać, że szafy aspirujących fashionistów nie mają granic, podobnie jak budżety. Jednak "stylizacja dnia" ma jedną cechę - nigdy dwa razy się nie zdarza, zatem ubrania wykorzystywane do zdjęć często tracą swoje zastosowanie.
Na kanwie tego szybko zrodził się trend "zakładania i oddawania". Jak wskazują badania, jeden na dziesięciu Brytyjczyków kupuje nowe elementy garderoby tylko po to, aby zrobić sobie w nich zdjęcia, a następnie odesłać z powrotem do sklepu.
Dla Caryn Franklin, komentatorki mody i aktywistki na rzecz zrównoważonej mody, taki trend powoduje, że moda powoli przestaje nas wyrażać oraz staje się "fastfoodowym" produktem w czasach "fastfoodowej" popularności.
"Moda w najlepszym wydaniu daje nam szansę na odkrywanie i kreowanie naszej tożsamości. Widziałam niesamowite metamorfozy, sytuacje, w których kobiety dostrzegały swoje piękno, niepowtarzalność. Ubrania są mocno osadzone w emocjonalnym doświadczeniu nas samych. Marzymy o tym, kim chcemy być i ubranie, które mamy na sobie, pozwala nam lepiej poczuć się w tej skórze" - wyjaśnia Caryn Franklin.
W epoce Instagrama tożsamość stała się marką, a skakanie przez platformę typu "buy-and-return" pozwala stworzyć jedynie jednorazowych "nas".
"Moje ubrania są jak wieloletni, lojalni przyjaciele. Sprawiają, że czuję się radosna, odważna, podekscytowana. Czy kupowanie, publikowanie na Instagramie i oddawanie całego stroju w ciągu jednego dnia dostarcza nam jedynie powierzchownych uczuć?" - zastanawia się Franklin, wspominając jednocześnie tę przedcyfrową modę - oszczędzanie i oczekiwanie na upragnioną sukienkę czy parę butów.
Dziś mamy do czynienia z modową alchemią, której bazą jest mieszanka narcyzmu i konsumpcjonizmu. Franklin przyznaje, że moda straciła swoją wartość...