Wściekła internautka: "Tak wygląda profesjonalny makijaż według Bootsa"
Steph O'Shea z Burntwood w południowym Londynie cieszyła się z możliwości skorzystania z darmowego makijażu, ufundowanego przez markę No 7. Wykorzystała go w najlepszym dla siebie momencie - chwilę przed ślubem koleżanki. Później jednak długo tego żałowała...
25-latka była odrobinę spóźniona, więc w drodze na ślub nie zdążyła nawet dobrze przejrzeć się w lustrze. Dopiero po dotarciu na miejsce odkryła jak wygląda.
"Prosiłam o smokey eye, a zamiast tego zrobiono ze mnie clowna!" - skomentowała dziewczyna, zwracając uwagę na swoje fioletowe cienie pod oczami.
Już w samym Bootsie dziewczyna czuła, że coś było nie tak. Na miejscu okazało się, że brakuje konsultantek, więc zrobienie makijażu powierzono jednemu z pracowników. Steph zauważyła, że był bardzo młody i przystojny, więc zgodziła się na wykonanie przez niego makijażu. Teraz jednak nie ma żadnych pretensji pod jego adresem: "Jak sobie o nim pomyślę, to jest mi go trochę szkoda, myślę, że nie miał żadnego szkolenia i po prostu spanikował w pewnym momencie" - dodała.
Dziewczyna ma jednak sporo do zarzucenia Bootsowi, który doprowadza do takiej sytuacji. Sieć drogerii już wysłała jej oficjalne przeprosiny i zaoferowała kolejny voucher na darmowy makijaż. 25-latka tym razem odmówiła, więc zamiast tego otrzymała kartę podarunkową na kwotę £30...