Poznajcie gruzińskie Miami
Długa kamienista plaża, góry schodzące do ciepłego morza, futurystycznie wieżowce i wyzierający gdzieniegdzie kicz to jego znaki szczególne.
"Batumi, ech Batumi/ Herbaciane pola Batumi/ Cykadami dźwięczący świt/ Świadkiem był szczęścia chwil" - śpiewały przed laty Filipinki. W PRL-u Batumi jawiło się jako miasto-marzenie, a teraz znów kusi amatorów nadmorskich wakacji.
Dzisiejsze Batumi, widziane z daleka, sprawia wrażenie czarnomorskiego Miami. "Wzdłuż nowej promenady wybudowano mnóstwo wieżowców, które mają świadczyć o bogactwie. Nie do końca jest to oczywiście prawdą - wespół z nowymi inwestycjami nadal funkcjonują ubogie i postradzieckie zakątki miasta" - opowiada Krzysztof Dopierała, autor przewodnika "Gruzja. Magiczne Zakaukazie".
"Za czasów prezydenta Saakaszwili, który zainwestował dziesiątki tysięcy lari w przemysł turystyczny, starówka Batumi zmieniła się nie do poznania. Wokół miasta znaleźć można zarówno tereny rekreacyjne, jak i atrakcje historyczne, m.in. stare rzymskie twierdze. Wieczorami można bawić się do białego rana w jednym z klubów muzycznych przy plaży" - mówi podróżnik.
Choć całość otacza mgiełka kiczu - nikt nie wie dokładnie, po co jeden ze skwerów upodobniono do weneckiego placu św. Marka, ale są to osobliwości o dużej dawce magnetyzmu.