Szymon Majewski w teatrze!
Gra?!
Reklama
Reklama
Na deskach stołecznego Och-teatru Szymon Majewski występuje w spektaklu "One Mąż Show", humorystycznym monologu o relacjach damsko-męskich. Z miejscem, gdzie teraz mieści się teatr, a kiedyś działało kino, wiąże się wiele młodzieńczych wspomnień Majewskiego.
"Kino Ochota to oprócz Starego Miasta jedno z magicznych miejsc mojego dzieciństwa. Wychowywałem się nieopodal, na ulicy Szczęśliwickiej. Cały czas zresztą jest tam mieszkanie mojej mamy" - wyjaśnia Szymon Majewski.
"W kinie Ochota pierwszy raz zobaczyłem, jak bije się dwóch facetów. Nomen omen, do bójki doszło przed projekcją 'Wejścia smoka'. Kino było przepełnione, pani w kasie zdublowała bilety. To wywołało spięcie. Panów próbowały rozdzielić żony. Dzięki tym dżentelmenom, już jako ośmiolatek zasmakowałem kina 3D. Później jako młokos, z przystanku spod kina Ochota jeździłem autobusem linii 157 na swoje pierwsze randki z przyszłą żoną..." - wspomina w rozmowie.
Inna historia, która wryła się w pamięć Majewskiego, związana jest z obroną kobiety w tramwaju. Przytoczył ją w autobiograficznej książce "Showman, czyli spowiedź świra".
"Miało to miejsce na linii plac Narutowicza - kino Ochota. Ja - 16 lat, długie włosy - widzę, jak trzech pijanych facetów zaczepia kobietę w bardzo niewybredny sposób. Jeden podstawił jej gazetę pod twarz, drugi klepnął. Podchodzę i mówię: 'Niech panowie zostawią tę panią, bo sobie nie życzę, proszę tak nie robić'. Ich uwaga natychmiast skupiła się na mnie - jest pretekst, koleś zaczął: 'A co, coś ci się nie podoba?' 'Tak, nie podoba mi się takie zachowanie. 'To wyjdźmy'. Praktycznie nie miałem szans" - czytamy emocjonującą relację.
"Pamiętam, że wychodziłem z tego tramwaju z zamiarem, że na przystanku im ucieknę. I spotkałem wzrok motorniczego. Facet koło trzydziestki, zrozumiał chyba, co się dzieje. Wyszedłem, oni za mną, okrążyli mnie, odcięli od ulicy, a ja wtedy wskoczyłem do tramwaju i facet zamknął drzwi. No, i tutaj sobie pofolgowałem - Szymek otworzył okno i jeszcze im zasunął: 'No co? Dogońcie mnie, złapcie na następnym przystanku, cha, cha'. Kobieta oczywiście mi dziękowała, czułem się jak Robin Hood. Zobaczyć miny tych facetów, to była wielka satysfakcja" - kończy historię Majewski.
"Kino Ochota to oprócz Starego Miasta jedno z magicznych miejsc mojego dzieciństwa. Wychowywałem się nieopodal, na ulicy Szczęśliwickiej. Cały czas zresztą jest tam mieszkanie mojej mamy" - wyjaśnia Szymon Majewski.
"W kinie Ochota pierwszy raz zobaczyłem, jak bije się dwóch facetów. Nomen omen, do bójki doszło przed projekcją 'Wejścia smoka'. Kino było przepełnione, pani w kasie zdublowała bilety. To wywołało spięcie. Panów próbowały rozdzielić żony. Dzięki tym dżentelmenom, już jako ośmiolatek zasmakowałem kina 3D. Później jako młokos, z przystanku spod kina Ochota jeździłem autobusem linii 157 na swoje pierwsze randki z przyszłą żoną..." - wspomina w rozmowie.
Inna historia, która wryła się w pamięć Majewskiego, związana jest z obroną kobiety w tramwaju. Przytoczył ją w autobiograficznej książce "Showman, czyli spowiedź świra".
"Miało to miejsce na linii plac Narutowicza - kino Ochota. Ja - 16 lat, długie włosy - widzę, jak trzech pijanych facetów zaczepia kobietę w bardzo niewybredny sposób. Jeden podstawił jej gazetę pod twarz, drugi klepnął. Podchodzę i mówię: 'Niech panowie zostawią tę panią, bo sobie nie życzę, proszę tak nie robić'. Ich uwaga natychmiast skupiła się na mnie - jest pretekst, koleś zaczął: 'A co, coś ci się nie podoba?' 'Tak, nie podoba mi się takie zachowanie. 'To wyjdźmy'. Praktycznie nie miałem szans" - czytamy emocjonującą relację.
"Pamiętam, że wychodziłem z tego tramwaju z zamiarem, że na przystanku im ucieknę. I spotkałem wzrok motorniczego. Facet koło trzydziestki, zrozumiał chyba, co się dzieje. Wyszedłem, oni za mną, okrążyli mnie, odcięli od ulicy, a ja wtedy wskoczyłem do tramwaju i facet zamknął drzwi. No, i tutaj sobie pofolgowałem - Szymek otworzył okno i jeszcze im zasunął: 'No co? Dogońcie mnie, złapcie na następnym przystanku, cha, cha'. Kobieta oczywiście mi dziękowała, czułem się jak Robin Hood. Zobaczyć miny tych facetów, to była wielka satysfakcja" - kończy historię Majewski.