Gdy jakiś czas temu twórcy serialu "The Crown" ujawnili, że w szóstym sezonie zamierzają pokazać wypadek, do którego doszło 31 sierpnia 1997 roku w Paryżu, od razu podniosły się głosy, że może to być najbardziej kontrowersyjna scena w tym serialu. I trudno się dziwić, wszak zginęły w nim trzy osoby - dwie na miejscu, a trzecia, księżna Diana, po przewiezieniu do szpitala. Ale producenci serialu zapewniają, że nie gonili za sensacją.

"Serial może być duży i głośny, ale my tacy nie jesteśmy. Jesteśmy rozważnymi i wrażliwymi ludźmi. Przeprowadziliśmy bardzo długie i staranne rozmowy na temat tego, jak nakręcić tę scenę. Ostatecznie ocenią to widzowie, ale myślę, że odtworzyliśmy to delikatnie. Elizabeth Debicki jest niezwykłą aktorką, była rozważna i troskliwa. Kochała Dianę, w której rolę się wciela. Wszyscy darzymy Dianę ogromnym szacunkiem i mam nadzieję, że jest to oczywiste" – oznajmiła na festiwalu w Edynburgu producentka, Suzanne Mackie.

Z kolei Andy Harries zapowiedział, że finałowy odcinek szóstego sezonu, który zarazem będzie zakończeniem całego serialu, jest jednym z najlepszych odcinków, jaki kiedykolwiek stworzył. Jego reżyserią zajął się Stephen Daldry ("Lektor"). W trakcie kręcenia szóstego sezonu zmarła królowa Elżbieta II.

Zdaniem producentów, finałowy odcinek "The Crown" będzie "listem miłosnym" napisanym królowej przez scenarzystę serialu, Petera Morgana. "Odejście Jej Królewskiej Mości wpłynęło na wszystkich z nas. Nie zmieniło jakoś znacznie serialu, ale w pewnym sensie miało na niego wpływ. Gdy go zobaczycie, będziecie wiedzieć, co mam na myśli. Jest bardzo przejmującym filmem oraz pełnym szacunku odcinkiem" – wyznał Harries.

Scena wypadku, w wyniku którego zmarła księżna Diana, została nakręcona w październiku ubiegłego roku. Ma się znaleźć się w którymś z pierwszych odcinków szóstego sezonu, który ma zadebiutować jeszcze w tym roku.