Jim Carrey jest nudystą i... zachęca innych!
Odkąd tylko zaczął spędzać więcej czasu w swojej rezydencji na Hawajach, a mniej na przyjęciach, 58-letni gwiazdor wyraźnie odżył. I choć nie ukrywa, że czasem dopadają go jeszcze negatywne, niszczące emocje, to coraz lepiej sobie z nimi radzi.
"Wciąż dokonuję złych wyborów. Dotyczy to pracy, kobiet, jedzenia" - zdradza w wywiadzie. "Na szczęście mam swoje rytuały tutaj" - opowiada celebryta.
"Wstaję o 5 rano i biegnę nad ocean. Wiem, że o takiej godzinie będę tam zupełnie sam" - dodaje. "Dlatego bez strachu, że kogokolwiek wprawię w zażenowanie, pływam nago. To najbliższy kontakt z naturą i jestem pewien, że każdy powinien tego zaznać. To jest czyste dobro" - przekonuje.
Życie jakie prowadzi na Hawajach, zdaje się sielanką. Spacery, niespieszne przejażdżki rowerem, święty spokój. To jest to, czego po ostatnich latach, gwiazdor potrzebuje najbardziej.
Za nim bowiem depresja, walka z nałogami, samobójstwo narzeczonej i walka o odzyskanie dobrego imienia po oskarżeniu, że przyczynił się do jej śmierci. Jim Carrey regenerował się emocjonalnie i fizycznie bardzo długo. Ale skutecznie.
Przed nim premiera jego najnowszego filmu "Sonic. Szybki jak błyskawica".