W mieście, które ma obwód koła o średnicy 1,58 km (otaczający je 4-kilometrowy pierścień chroni przed efektami tsunami), będzie mogło przebywać do 40 tys. osób - w tym 10 tys. stałych rezydentów i 30 tys. czasowych, np. turystów lub – jak można przeczytać w opisie projektu - "uchodźców klimatycznych".

Poza mieszkaniami, zaplanowano tu m.in. medyczne centra badawcze, zakłady produkcji żywności, nawet miejsca startowe dla statków kosmicznych (wzorowane na platformach SpaceX). Zakłada się, że mieszkańcy Dogen City będą stawiać na zdrowy tryb życia, uczestnicząc w regularnych konsultacjach telemedycznych (do oceny ich kondycji posłużą odczyty z czujników sensorycznych, próbki krwi i analiza genomu).

Co do żywności – podstawą diety byłyby rośliny uprawiane na miejscu przy użyciu innowacyjnej technologii, która opiera się na wykorzystaniu wody morskiej jako źródła składników odżywczych.

Na razie nie podano jeszcze informacji, gdzie pływające miasto będzie zlokalizowane, ani kiedy ukończone. Założono, że stanie się to przed 2030 r. Poza tym plany start-upu wykraczają daleko poza stworzenie odpornego na zmiany klimatyczne miasta-azylu.

Na swojej stronie internetowej firma informuje, że postrzega oceany nie tylko jako „strefy przetrwania", ale i rozwoju. Wszak pokrywają aż 70 proc. naszej planety. Dogen City miałoby być zatem pierwszym ogniwem systemu miast morskich, który w N-Ark nazwano "Nowym Oceanem".