Elon Musk ostrzega celebrytów korzystających z Twittera...
"Hej, Elonie Musku, o co chodzi z tym zniknięciem niebieskich znaczków, jeśli za nie nie zapłacimy? Jestem na Twitterze od piętnastu lat i oddaję moje zabawne myśli za nic. Teraz chcesz mi powiedzieć, że będę musiał płacić za coś, co dane mi było za darmo? Co to ma znaczyć?" – napisał w tweecie skierowanym do Elona Muska aktor William Shatner, którego na Twitterze obserwuje 2,5 miliona osób. Na odpowiedź właściciela serwisu nie musiał długo czekać.
"Chodzi o to, aby traktować wszystkich na równi. Według mnie, nie powinno być podwójnych standardów dla celebrytów" – odpowiedział Musk. I dodał, że - jego zdaniem - płacenie za konto z niebieskim znaczkiem będzie po prostu bardziej sprawiedliwym sposobem weryfikacji użytkowników.
Starting on Saturday, many Twitter accounts will lose their blue check mark under modifications being made by Elon Musk, the social media company’s owner. The move has implications for a range of users on the platform. Here’s what to know. https://t.co/Sw9TOye64w
— The New York Times (@nytimes) March 31, 2023
Uważni czytelnicy zauważają jednak, że uzasadnienie podane przez Muska jest zupełnie inne od tego, które podał jesienią ubiegłego roku, gdy odpowiadał na podobne wątpliwości Stephena Kinga. "Musimy jakoś opłacić rachunki" – pisał wtedy. W tamtej wymianie zdań Musk próbował się targować z Królem Horroru, który nie pozostawiał suchej nitki na pomyśle miliardera.
"20 dolarów za miesiąc? J***ć to, to oni powinni płacić mi. Kiedy opłaty zostaną wprowadzone, zwijam się stąd" – napisał King. "A co powiesz na 8 dolarów za miesiąc?" – zaproponował w odpowiedzi Musk.
Zdaniem nowego właściciela Twittera, dotychczasowy model weryfikacji kont był "skorumpowany i bezsensowny". Absurdy nowego sposobu weryfikacji kont szybko wytknęli jego użytkownicy niedługo po tym, jak wprowadzona została usługa Twitter Blue umożliwiająca otrzymanie niebieskiego znacznika za miesięczną opłatę (ta sama, która od 1 kwietnia jest jedynym sposobem otrzymania znaczka jednoznacznego ze zweryfikowanym kontem).
Na Twitterze pojawiło się wtedy m.in. zweryfikowane konto Jezusa. Użytkownicy drwili wtedy, że Chrystusa najwyraźniej stać było na zapłacenie kilku dolarów miesięcznie.