Były kochanek księżnej Diany "grasuje" na Tinderze!
Według "Daily Mail" mężczyzna, który zbudował popularność na ujawnianiu szczegółów zażyłości z "Królową ludzkich serc", przebywa obecnie w Farringdon w hrabstwie Devon, gdzie zajmuje się pielęgnowaniem dużego ogrodu z dwoma stawami przy XII-wiecznym dworku. W budynku tym on i jego sędziwa matka Shirley zajmują wspólnie dwupokojowe mieszkanie.
Za swoją pracę Hewitt otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 15 funtów dziennie, jednak… podobno współmieszkańcy dworku, którzy zrzucają się na jego pensję, nie są zadowoleni z jakości usług. Zarzucają mu, że zniszczył stuletni cis - przycinał go, by nadać mu kształt królewskiego kielicha do wina, a wyszło coś w rodzaju… ośmiornicy. Niektórym przeszkadza też to, że Hewitt się tu panoszy, np. parkuje swoje porsche pod oknem mieszkania, a wyznaczone miejsce parkingowe wykorzystuje do przechowywania narzędzi ogrodniczych. "Zachowuje się tak, jakby ogród był jego własnością" - wyznał w rozmowie z "Daily Mail" jeden z mieszkańców dworku.
James Hewitt poznał księżną Dianę w 1986 roku, gdy szukała instruktora jazdy konnej. Ich romans trwał pięć lat. Później wielokrotnie oskarżano go o lansowanie się i zarabianie na tej historii. W 1994 roku, trzy lata przed śmiercią Diany, współpracował przy bestsellerze Anny Pasternak "Zakochana księżna" ("Princess in Love"). Po tragicznej śmierci Lady Di sam napisał dwie książki o ich związku.
Dziś zdecydowanie nie jest ulubieńcem brytyjskich mediów. Pod koniec lutego publicysta Sebastian Shakespeare ostrzegł na łamach "Daily Mail", że pozostał lowelasem i "grasuje" na Tinderze. Szuka kobiet w wieku około 50 lat, najchętniej rozwiedzionych.
"Nawet teraz, jakieś 35 lat po tym, gdy po raz pierwszy został instruktorem jazdy konnej Diany, a potem wdarł się w jej uczucia, James Hewitt nie zdradza żadnych oznak przemiany w szanowanego starca" - napisał Shakespeare. Dodał, że na portalu randkowym Hewitt występuje po prostu jako "James", a swój profil zilustrował dawnym zdjęciem, wykonanym na stoku narciarskim. Cytując księżną Dianę, publicysta przestrzegł też potencjalne wybranki słynnego kochanka, że randkowanie z nim może je "sporo kosztować".