Blake Lively na wojnie z brytyjskimi fotoreporterami!
Kilka dni temu na stronie internetowej brytyjskiego dziennika "Daily Mail" ukazała się seria wykonanych z ukrycia zdjęć, na których widać gwiazdę popularnego niegdyś serialu "Plotkara" spacerującą ze swoimi dziećmi. Fotografie opatrzono krótkim podpisem: "Blake Lively jest niesamowicie praktyczną mamą, która po mistrzowsku radzi sobie z opieką nad trzema córkami podczas spaceru po ulicach Nowego Jorku".
Żona Ryana Reynoldsa nie pozostawiła tego bez odpowiedzi - pod opublikowanym na Twitterze postem tabloidu zamieściła komentarz, w którym opisała nieprzyjemne okoliczności powstania owych zdjęć.
"Zestawiliście te zdjęcia w taki sposób, że wyglądam, jakbym radośnie machała. Ale jest to bardzo mylące. Prawdziwa historia wygląda tak: Moje dzieci były śledzone przez pewnego mężczyznę przez cały dzień. Wyskakiwał zza rogu, a potem się chował. Jakaś obca kobieta, która akurat tędy przechodziła, zapytała nas, czy wszystko w porządku, bo było to dla niej tak bardzo niepokojące. Gdy starałam się podejść do zatrudnionego przez was fotografa i spokojnie z nim porozmawiać, natychmiast uciekał, po czym pojawiał się znienacka na następnej ulicy" - opisała zdarzenie Lively.
Aktorka wykorzystała tę okazję, by zaapelować do właścicieli rzeczonego tabloidu o uszanowanie prywatności bliskich sławnych osób - a zwłaszcza ich dzieci.
"Czy wy w ogóle sprawdzacie ludzi, którym płacicie za wykonanie zdjęć? Gdzie w tym wszystkim moralność? Chciałabym wiedzieć. Może po prostu nie dbacie o bezpieczeństwo dzieci? Gdy inny fotograf podszedł i zapytał o możliwość zrobienia mi zdjęcia, zgodziłam się, uśmiechnęłam i pomachałam, bo zostawił moje córki w spokoju. Ta sytuacja była przerażająca. Opowiadajcie całą historię. Niech wasi czytelnicy dowiedzą się, jak wyglądają kulisy powstawania takich sesji. Proszę, przestańcie płacić dorosłym facetom za ukrywanie się w krzakach i polowanie na dzieci. No dalej, idźcie z duchem czasu" - napisała dobitnie Lively.
Interwencja aktorki była skuteczna - wkrótce zdjęcia zniknęły ze strony "Daily Mail".