Kate Hudson powoli odnawia relację z biologicznym ojcem

Ojciec Kate Hudson zostawił rodzinę, gdy przyszła gwiazda kina miała zaledwie 18 miesięcy. Po sfinalizowaniu rozwodu matka aktorki, zdobywczyni Oscara Goldie Hawn, związała się ze swoim przyjacielem, hollywoodzkim aktorem Kurtem Russellem, który zaopiekował się pociechami ukochanej i wychował je jak własne dzieci.
Gwiazda musicalu "Nine – Dziewięć" wielokrotnie podkreślała, że Russell jest bardzo ważną postacią w jej życiu. "To inteligentny, silny, niezwykle utalentowany i lojalny człowiek. Tak bardzo go kocham!" – wyznała zeszłej wiosny na Instagramie Hudson, celebrując 70. urodziny ojczyma.
W 2015 roku Hudson złożyła Russellowi życzenia z okazji Dnia Ojca. "Tato, tak po prostu: Dziękuję. Kocham cię" – napisała czule.
Z kolei jej brat opublikował ich wspólne zdjęcie z dzieciństwa, na którym pozują w towarzystwie biologicznego ojca, znanego muzyka Billa Hudsona. "Szczęśliwego dnia porzucenia" – stwierdził ironicznie w podpisie fotografii Oliver.

Na odpowiedź dotkniętego tym gwiazdora nie trzeba było długo czekać. W udzielonym nieco później wywiadzie piosenkarz… wyparł się własnych potomków.
"Miałem pięcioro dzieci, ale teraz uważam się za ojca trójki. Nie uznaję już Olivera i Kate za swoje dzieci. Chciałbym ich poprosić, aby przestali używać mojego nazwiska. Nie są już częścią mojego życia. Post Olivera na Instagramie był złośliwym, okrutnym i zamierzonym atakiem. On jest już dla mnie martwy. Podobnie jak Kate. Jej post był niestosowny i głęboko niepokojący. Opłakuję ich stratę, mimo że nadal chodzą po tej ziemi" – stwierdził w szeroko komentowanej rozmowie z "The Mail on Sunday".
Kate Hudson przez większość życia nie utrzymywała kontaktów z ojcem, ale wygląda na to, że ich relacja w ostatnim czasie nieco się polepszyła. "Tak naprawdę nie mamy prawdziwej relacji, ale jest lepiej. Nastąpiło pewnego rodzaju ocieplenie. Będzie, co ma być. Nie mam żadnych oczekiwań. Chcę tylko, żeby był szczęśliwy" – stwierdziła gwiazda.