Winona Ryder straciła rolę w kultowym filmie. Wszystko przez obsesję paparazzich
Winona Ryder była niegdyś jedną z najjaśniej świecących gwiazd na hollywoodzkim firmamencie. Pierwsze kroki w Fabryce Snów aktorka zaczęła stawiać jeszcze w latach 80. – wystąpiła ona wówczas m.in. w głośnej komedii fantasy "Sok z żuka" w reżyserii Tima Burtona i "Śmiertelnym zauroczeniu".
Później mogliśmy oglądać ją w kinowych hitach pokroju "Edwarda Nożycorękiego", "Draculi", "Domu dusz", "Małych kobietek", "Czarownic z Salem" czy "Przerwanej lekcji muzyki". Za występ w kostiumowym melodramacie "Wiek niewinności" z 1993 roku gwiazda zdobyła jedyny w karierze Złoty Glob oraz pierwszą nominację do Oscara.
W pewnym momencie o Ryder mówiono jednak nie tyle w kontekście jej zawodowych dokonań, co burzliwego życia osobistego. Ceniona aktorka w przeszłości zmagała się z depresją, uzależnieniem od leków i kleptomanią.
Jej błyskotliwa kariera w Hollywood legła w gruzach, gdy w grudniu 2001 roku przyłapano ją na kradzieży w jednym z luksusowych butików. Ryder została skazana na 3 lata więzienia w zawieszeniu, prace społeczne oraz grzywnę w wysokości 10 tys. dolarów. Po tym wydarzeniu na kilka lat aktorka usunęła się w cień.
Powrotem na szczyt mógł okazać się dlań występ w kultowym dramacie science fiction "Zakochany bez pamięci", który w 2005 roku zdobył Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. Produkcja opowiada o młodym mężczyźnie, który odkrywa, że jego była dziewczyna poddała się eksperymentalnemu zabiegowi wymazania z pamięci wszystkich wspomnień o nim. Sfrustrowany bohater decyduje się na ten sam krok, jednak w trakcie operacji uświadamia sobie, że wciąż kocha ekspartnerkę. Główne role zagrali Jim Carrey i Kate Winslet.
Niewiele brakowało, a zamiast Winslet na ekranie oglądalibyśmy Ryder, którą jako pierwszą wytypowano do wspomnianej roli. W rozmowie z magazynem "Esquire" gwiazda ujawniła, że przeszkodą w zdobyciu angażu okazała się panująca wówczas na jej punkcie obsesja tabloidowych mediów.
"Scenariusz był genialny. Siedzieliśmy z reżyserem Michaelem Gondym w malutkiej restauracji. Co chwila podchodzili do mnie obcy ludzie, a za oknem czaił się paparazzo. Starałam się wyjaśnić Michaelowi, że to wyjątkowa sytuacja, ale natychmiast dostrzegłam, że ma duże wątpliwości" – zdradziła 52-letnia aktorka.
Ryder dodała, że to nie jedyny projekt, który przeszedł jej wtedy koło nosa. "Próbowałam przekonywać ludzi, aby zignorowali hałas wokół mnie, ale nie było to łatwe. Straciłam przez to wiele ról" – wyznała gwiazda.
Reaktywacja kariery aktorki nastąpiła 8 lat temu za sprawą występu w bijącym rekordy oglądalności serialu "Stranger Things", którego finałowy sezon ma ukazać się w przyszłym roku. A już za kilka dni będziemy mogli oglądać Ryder w wyczekiwanym sequelu "Soku z żuka".