W rozmowie opublikowanej w poniedziałek 12 lutego, 47-letnia Kate Winslet zwierzyła się, że nie umiała poradzić sobie ze sławą, jaką zyskała w wieku zaledwie 22 lat po zagraniu w filmie "Titanic" Jamesa Camerona. Oliwy do ognia dolały wątpliwości m.in. krytyków, z jakimi przyjmowane były jej kolejne role po zaprezentowaniu się w opowieści o dramatycznym rejsie.

"Dziennikarze zawsze powtarzali, że po Titanicu" mogłam zagrać, w czymkolwiek tylko chciałam, a mimo to wybrałam role w niezależnych, niewielkich produkcjach. Słuchałam tego i myślałam: a żebyście, k…a, wiedzieli! Bo wiecie co, bycie sławnym jest okropne!" – tłumaczy gwiazda filmu Camerona, w którym u jej boku zagrał Leonardo DiCaprio.

"Byłam oczywiście wdzięczna, bo choć miałam niewiele ponad dwadzieścia lat, to stać mnie było na mieszkanie. Nie chciałam jednak, żeby wszyscy za mną łazili, gdy karmię kaczki. Sława to takie absurdalne słowo. "Titanic" wciąż przynosi ludziom wiele radości. Jedyne momenty, w których chcę się gdzieś schować to te, gdy płynę łodzią gdzieś w dal. Ale nie żałuję niczego" – kończy Winslet.

Gwiazdę już od 3 marca bieżącego roku będzie można oglądać w serialu "Reżim". To napisana przez scenarzystę "Sukcesji", Willa Tracy’ego, satyra rozgrywająca się w fikcyjnym kraju w Europie Środkowej.

Winslet wciela się w nim w rolę dyktatorki Eleny, która zakochuje się w jednym ze swoich żołnierzy (Matthias Schoenaerts). Oprócz nie w obsadzie pojawili się Grant, Martha Plimpton oraz Andrea Riseborough.

Na wrzesień bieżącego roku zaplanowana jest również amerykańska premiera jej najnowszego filmu, biograficznego "Lee". Występuje tam w tytułowej roli byłej modelki, która została fotografką wojenną – Lee Miller.