Izolacja niszczy psychikę, ale natura ją uleczy
Stres, zmęczenie, drażliwość, kłopoty z koncentracją i snem – dolegliwości te towarzyszą obecnie wielu z nas. Nieprzyzwyczajeni do ciągłego przebywania w zamknięciu i braku kontaktu z ludźmi, staliśmy się bardziej podatni na stany lękowe i rozmaite zaburzenia emocjonalne. Izolacja bez wątpienia nie służy psychice. Jak podkreślają uczeni, człowiek jest zwierzęciem stadnym, istotą społeczną, która do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje interakcji z drugim człowiekiem.
Zalecenia związane z pandemią nie pozostawiają tymczasem złudzeń – stan izolacji utrzyma się jeszcze przez jakiś czas. Musimy zatem nauczyć się odnajdywać w ten nowej, nieprzyjaznej codzienności.
Jak nie podupaść na zdrowiu psychicznym? Specjaliści z różnych dziedzin podsuwają szereg rad i wskazówek, które mają ułatwić nam radzenie sobie z samotnością. Aktywność fizyczna, zdrowe odżywianie, medytacja, ćwiczenia oddechowe, czytanie wartościowej literatury, muzykowanie, gotowanie, robótki ręczne – pomysłów na to, jak zająć myśli i pożytecznie zagospodarować wolny czas jest sporo. Ale za priorytet warto uznać odświeżenie kontaktu z naturą.
Rezultaty wielu badań naukowych i eksperymentów dowiodły, że wpływ przyrody na zdrowie psychiczne jest nieoceniony.
"Udowodniono, że kontakt z naturą łagodzi stres, ponieważ obniża poziom kortyzolu (hormonu stresu). Badania pokazują, że osoby mieszkające w pobliżu terenów zielonych rzadziej zapadają na depresję czy zaburzenia lękowe. W dobie pandemii wzrasta ryzyko tych zaburzeń, bo czujemy strach przed utratą zdrowia czy pracy. Dlatego tym bardziej warto sięgać po kontakt z przyrodą (oczywiście, bezpiecznie i w ramach ustalonego reżimu sanitarnego), bo chroni on nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Wzmacnia odporność, reguluje rytm okołodobowy i poprawia sen, dzięki witaminie D3 ze słońca" – wyjaśnia psycholożka Marta Nowakowska.
Łączność z naturą wydaje się zatem najlepszym lekarstwem na wszelkie psychiczne dolegliwości – szczególnie teraz, gdy przebywamy z dala od bliskich. Dr Sue Stuart-Smith, psychiatra, a prywatnie miłośniczka ogrodnictwa, w swojej książce The Well-Gardened Mind bada wpływ natury i uprawiania roślin na ludzką psychikę. W tym celu prześledziła, w jaki sposób praktyki te na przestrzeni lat były wykorzystywane w terapii medycznej.
Ekstremalnym przykładem są historie żołnierzy, którzy w czasie I wojny światowej tworzyli w okopach namiastki ogrodów. "Pisali do swoich rodzin z prośbą o wysłanie im nasion nasturcji i nagietków. Obserwowanie, jak znajome rośliny rosną i się rozwijają, działało na nich uspokajająco, zmniejszało lęk" – wyjaśnia Stuart-Smith.
Ekspertka jest zdania, iż terapeutyczna moc natury objawia się szczególnie wówczas, gdy przestajemy być wyłącznie jej biernymi obserwatorami. "Własnoręczne sadzenie kwiatów, krzewów i ziół działa na nas zbawiennie. Choć zabrzmi to sentymentalnie, tworzymy więź z rośliną, dbamy o nią. Nie bez przyczyny ogrodnictwo jest przepisywane niczym lek na receptę osobom cierpiącym na objawy stresu pourazowego oraz wykorzystywane w terapii dedykowanej dzieciom z autyzmem. Bo pielęgnowanie roślin to w istocie medytacyjny akt. Koncentrujemy się na czymś innym niż nasze zmartwienia. Może to pomóc w radzeniu sobie ze stresem i lękiem, którego doświadczamy w czasie izolacji" – konkluduje Stuart-Smith.
Nie zapominajmy jednak o najprostszych sposobach na poprawę kondycji psychicznej. Prócz uprawiania roślin w przydomowym ogródku lub na balkonie, dbajmy o to, by regularnie wychodzić na świeże powietrze. Dzięki temu wyciszymy się i pozwolimy umysłowi odpocząć od atakujących nas zewsząd doniesień na temat pandemii.
"Warto wypracować sobie tzw. rytuał zielonej godziny. Zarezerwować w ciągu dnia tę przysłowiową godzinę na spacer czy uprawianie sportu wśród zieleni. Świeże powietrze wzmacnia naszą koncentrację uwagi, koi nerwy, odciąga od komputerów i telewizorów, które ostatnio są źródłem wielu złych wiadomości" – sugeruje Nowakowska.