Gdyby nie showbiznes, Adele najchętniej widziałaby siebie w roli nauczycielki

Adele od zawsze miała doskonały kontakt z fanami i nawet będąc na największej scenie, w przedziwny sposób potrafiła skracać dystans między nią a publicznością. To samo czyni podczas trwającej rezydentury w Las Vegas, chociażby pomagając wybierać imię dla nienarodzonego dziecka swoich fanów, czy po prostu sypiąc jak z rękawa opowieściami ze swojego życia.
Niedawno Adele wróciła pamięcią do czasów, kiedy jej samej wielka sława i kariera wydawały się dość mglistą perspektywą. I choć miłość do muzyki zawsze była na pierwszym miejscu, Adele miała na życie "plan B".

"Gdyby nie muzyka i śpiewanie, byłabym nauczycielką języka angielskiego w liceum. Uwielbiam dzieci i nastolatków, ale chyba z tymi drugimi jest mi bardziej po drodze. Choć muszę przyznać, że trudno mi było momentami poradzić sobie z moim synem, a co dopiero miałabym zrobić, gdybym została sama z całą gromadką dzieci" – stwierdziła na scenie.
Już wcześniej artystka informowała, że od zawsze pasjonowała ją literatura angielska i bardzo żałowała, że w związku z karierą nie mogła pójść na studia. W przypadku Adele nie ma mowy o straconych szansach, bowiem jest zdeterminowana, aby z pomocą prywatnego nauczyciela nadgonić akademickie braki. Podkreśliła, że jej plan na 2025 rok to edukacja i studia w trybie zdalnym.
Może się jednak okazać, że plany ponownie pokrzyżuje scena. Już mówi się o tym, że mimo początkowych trudności i odwołanych występów, jej rezydentura w Las Vegas przyciąga tłumy. Druga tura występów ma się zakończyć 4 listopada, jednak szefowie Caesars Palace zabiegają o to, aby zatrzymać Adele na kolejną turę.
Za jedną noc na scenie piosenkarka może liczyć nawet na milion funtów. Artystkę kusi nie tylko ogromne wynagrodzenie, ale i fakt, że występy w Las Vegas nie kolidują z jej życiem rodzinnym, czego nie można powiedzieć o wyczerpujących trasach koncertowych.