W jaki sposób odmłodzono Harrisona Forda w nowej części filmu "Indiana Jones"?

Dzięki zastosowaniu najnowszej technologii filmowej w piątej odsłonie przygód archeologa Indiany Jonesa zobaczymy Harrisona Forda dokładnie takiego jak wtedy, gdy w latach 80. wcielał się w tę postać po raz pierwszy. Sekwencje z cyfrowo odmłodzonym aktorem były ważne dla fabuły filmu, który rozpoczyna się retrospekcją.
O kulisach tworzenia efektów do filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" Ford opowiedział w rozmowie ze Stephenem Colbertem.
"Mieli taki program wyposażony w sztuczną inteligencję, który miał dostęp do każdego fragmentu nagrania z moim udziałem, jakie było w posiadaniu studia Lucasfilm. Nakręciłem dla nich całe mnóstwo filmów, mają więc całą bibliotekę nagrań łącznie z tymi, które nigdy nie zostały wykorzystane. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale wykorzystali moją prawdziwą twarz. Przykleili mi do twarzy takie małe kropki, ja coś mówiłem i już. To było fantastyczne!" – tłumaczy Ford.
W jednym z wcześniejszych wywiadów aktor użył nieco innego określenia pod adresem wykorzystanej technologii. "To trochę upiorne, ale też po raz pierwszy zobaczyłem efekt takiego odmładzania i w nie uwierzyłem. Nie wiem, czy chcę wiedzieć, jak to działa, ale działa. Nie sprawiło jednak, że znów chcę być młody. Cieszę się, że zasłużyłem na mój wiek" – komentował Harrison Ford w rozmowie z magazynem "Empire".
Akcja filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" rozgrywać się będzie w 1969 roku, jednak jego scena otwierająca rozgrywać się będzie w 1944 roku. Indiana Jones po raz kolejny zmierzy się z nazistami. Sednem nowej części Indiany Jonesa ma być fakt, że za amerykańskim programem kosmicznym stali ludzie, którzy tuż po wojnie wyemigrowali z Niemiec do Stanów.