The Weeknd wyznał, że film 'Avatar' pomógł mu, gdy sądził, że nie dożyje jutra

"Powiedzieli mi, że mają jedno nazwisko na liście wykonawców, którzy mogą wykonać tę piosenkę i to byłem ja. Mam wrażenie, że za sprawą tej współpracy, w pewnym sensie zatoczyłem koło. To dla mnie bardzo ważny film" – wspomniał w rozmowie z "Hollywood Reporter" The Weekend.
W trakcie wywiadu piosenkarz wrócił pamięcią do 2009 roku, kiedy to do kin weszła pierwsza część kultowego już dzieła Camerona. Wówczas 19-letni Abel Makkonen Tesfaye znajdował się w szczególnie trudnym momencie swojego życia, który opisał, jako najmroczniejszy czas. Niespodziewanie odskocznią od przygnębiającej rzeczywistości okazał się właśnie obraz Camerona, "Avatar".
"Byłem niemal bezdomny, rzuciłem szkołę. Nie wiedziałem, czy odniosę sukces jako muzyk. Nie wiedziałem, czy dożyję jutra. I pamiętam, że jakoś udało mi się zobaczyć ten film w kinach. Nie wiem, jak się tam dostałem. To była ucieczka od mojego prawdziwego życia, film dosłownie wyrył się w mojej pamięci" – wspomniał w wywiadzie piosenkarz.
Tym większą dumą może napawać go fakt, że trzynaście lat później opowiada o tym, jak został poproszony o stworzenie motywu przewodniego do kontynuacji filmu, który wyrwał go z życiowego marazmu. The Weeknd, formacja Swedish House Mafia i kompozytor Simon Franglen napisali piosenkę, która dziś ma spore szanse na nominację do najważniejszej filmowej nagrody.
"To prezent, to błogosławieństwo" – przyznał kanadyjski muzyk. Wyjawił, że propozycję napisania utworu otrzymał w trakcie trasy koncertowej. Później producent Jon Landau zaprosił go na prywatny pokaz filmu.

"Kiedy pokazali mi Istotę wody nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. James Cameron jest osobą, której teraz szczególnie potrzebujemy, aby zapewnić nam najlepsze kinowe wrażenia. Pod koniec filmu byłem tak zainspirowany, że piosenka prawie sama się napisała" – wyznał piosenkarz.
Mimo natychmiastowej inspiracji, jaka spłynęła na niego po seansie, artysta wyjawił, że powierzone mu zadanie okazało się pracochłonnym przedsięwzięciem, bowiem Cameron miał bardzo sprecyzowaną wizję i oczekiwania co do muzycznego motywu filmu. Sam The Weeknd był tak przejęty tą rolą, że piosenkę przepisywał i poprawiał sześć razy upewniając się, że spełnia ona oczekiwania twórców.
"Byłem zaszczycony, ale i zdenerwowany. Wiedziałem, że będę pracował z ludźmi, którzy mają wizję i dokładnie wiedzą, czego chcą. Bez względu na wszystko, wiedziałem, że nie poprzestaniemy, dopóki piosenka nie będzie idealna" – wyjaśnił The Weeknd.
"Pracując z kimś takim jak James Cameron, który ma tak osobliwą wizję, mogę wynieść, jak najwięcej z tego, co kocham w muzyce. Jest geniuszem i po prostu poczułem się zaszczycony, że mogłem z nim współpracować. Najlepszą częścią pisania piosenki było zbieranie notatek od Jamesa i upewnianie się, że wszystkie teksty i dźwięki pasują do tematyki filmu" - dodał.