Zaczyna się sezon na kleszcze. Są coraz niebezpieczniejsze
Kleszcze, mierzące zaledwie kilka milimetrów pajęczaki, są nosicielami wielu groźnych dla ludzi i zwierząt chorób. W zakażaniu zwierzat nie mają sobie równych, w przenoszeniu chorób na ludzi ustępują tylko komarom. W Stanach Zjednoczonych od 2004 roku liczba przypadków chorób odkleszczowych u ludzi podwoiła się, przy czym największy wzrost dotyczył boreliozy. Badacze na całym świecie starają się znaleźć przyczynę tak dramatycznego wzrostu zakażeń. Ponieważ istnieje wiele odpowiedzialnych za to czynników, także teorii na ten temat jest wiele.
Jedna z nich mówi, że rozszerzanie się siedlisk kleszczy spowodowane jest zmianami klimatu. Rosnące temperatury powodują przyspieszenie cykli życiowych, potencjalnie skracając trzyletni cykl rozwojowy pajęczaka do dwóch lat. W dodatku cieplejsze zimy dają szansę kleszczom na przeżycie w siedliskach, w których kiedyś by nie przetrwały.
Inna teoria zwraca uwagę na spadek bioróżnorodności. Nie każde zwierzę, na którym żeruje kleszcz, jest nosicielem Borrelia burgdorferi. W północno-wschodnich rejonach Stanów Zjednoczonych rezerwuarem boreliozy są głównie myszaki białostope i pręgowce amerykańskie - są nosicielami bakterii i choć same nie chorują, infekują za to kleszcza, który je ugryzie. W dodatku dobrze go karmią, pomagając zwiększyć liczebność tych pajęczaków. Nie potwierdzono natomiast, aby wektorem boreliozy były króliki lub jaszczurki. W środowisku bogatym w różnorodnych żywicieli kleszcz ma po prostu mniejsze szanse trafić na zwierzę będące nosicielem choroby. W zdegradowanych, ubogich ekosystemach, gdzie większość żywicieli kleszczy jest nosicielami bakterii Borrelia burgdorferi ryzyko ukąszenia przez zainfekowanego kleszcza jest znacznie większe.
Tak się dzieje również tam, gdzie lasy są rozdrobnione, żyje mniej drapieżników, a populacja myszaków białostopych ma się świetnie. Badacze zauważyli, że w najmniejszych spośród badanych obszarów leśnych zagęszczenie młodych kleszczy w stadium nimf było ponad trzykrotnie większe niż na obszarach o większym aerale, w dodatku nimfy były zakażone Borrelia burgdorferi w 70 proc. przypadków, podczas gdy w większych lasach odsetek ten nie przekraczał 48 proc. Wynika z tego, że tam, gdzie pośród zalesionego krajobrazu buduje się osiedla, parki rozrywki i inne obiekty, zwiększa się ryzyko wystąpienia i kleszczy, i boreliozy.