Żelazna Dama aktorstwa. Meryl Streep skończyła 70 lat!
"A niech mnie… Chciałabym podziękować Dustinowi Hoffmanowi i Robertowi Bentonowi, którym to zawdzięczam. Stanleyowi Jaffe’owi, który dał mi szansę zagrania Joanny. A także Jane Alexander i Justinowi – za miłość i wsparcie podczas tego zachwycającego doświadczenia" – mówiła w 1980 r. Streep, odbierając swojego pierwszego w życiu Oscara za drugoplanową kreację w filmie "Sprawa Kramerów" Roberta Bentona.
Z zewnątrz sprawiała wrażenie opanowanej, ale w środku aż kipiała od emocji. Miała zawroty głowy, więc po zejściu ze sceny wyszła do łazienki. Gdy po dłuższej chwili wracała do sali, okazało się, że zostawiła statuetkę w toalecie. Wcale nie udawała, kiedy później przyznała, że nie spodziewała się Oscara. Ważniejsze niż wielkie gale były dla niej zawsze wewnętrzne poszukiwania i spokojna, niezakłócona blaskiem fleszy codzienność.
Meryl Streep (właściwie Mery Louise Streep) przyszła na świat 22 czerwca 1949 r. w Summit w stanie New Yersey jako córka artystki i byłej redaktorki sztuki Mary Wolf oraz kierownika zakładów farmaceutycznych Harry’ego Williama. Zanim odkryła świat teatru i kina, marzyła, by zostać piosenkarką.
Od 1967 r. do 1971 r. uczęszczała do Vassar College, gdzie rozpoczęła się jej aktorska pasja.
W 1977 r. Streep zadebiutowała na wielkim ekranie w filmie "Julia" Freda Zinnemanna. Rok 1978 przyniósł jej pierwszą w życiu nominację do Oscara za drugoplanową kreację Lindy w filmie "Łowca jeleni" Michaela Cimino. Spektakularny sukces odniosła zaledwie rok później, kiedy otrzymała statuetkę za rolę zmagającej się z kryzysem małżeńskim Joanny Kramer w "Sprawie Kramerów". Choć była oszołomiona tym wyróżnieniem, równie mocno liczyło się dla niej zwycięstwo, które odniosła na planie, gdy przekonała Bentona, że nie powinien ukazywać jej postaci w jednoznacznie negatywnym świetle. Streep, która już w czasach studenckich dała się poznać jako obrończyni praw kobiet, chciała, by Joanna była lustrem dla milionów matek na świecie toczących batalię o dzieci.
Kolejnego Oscara zdobyła w 1983 r. za rolę w "Wyborze Zofii" Alana Pakuli. W adaptacji wybitnej powieści Williama Styrona zagrała pochodzącą z Krakowa Zofię Zawistowską, byłą więźniarkę obozu Auschwitz-Birkenau, która podczas wojny straciła najbliższą rodzinę. Do tej pory do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej Streep nominowana była łącznie 21 razy.
Status Żelaznej Damy aktorstwa, a przy tym trzeciego Oscara w karierze przyniosła jej w 2012 r. rola brytyjskiej premier Margaret Thatcher w "Żelaznej Damie" Phyllidy Lloyd. Choć sam obraz spotkał się z mieszanym przyjęciem krytyków, którzy zarzucali mu nadmierną skrótowość i nierówny poziom, występ Streep został powszechnie uznany za porywający. Jej kreacja została doceniona także nagrodą BAFTA dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej, Złotym Globem oraz nagrodą Stowarzyszenia Nowojorskich Krytyków Filmowych.
W ostatnich latach mogliśmy podziwiać ją m.in. jako Czarownicę w "Tajemnicach lasu" Roba Marshalla (2014 r.), marzącą o karierze śpiewaczki Florence Foster Jenkins w "Boskiej Florence" Stephena Frearsa (2016 r.), a także jako szefową dziennika "The Washington Post" Katharine Graham w "Czwartej władzy" Stephena Spielberga (2017 r.).
Od czerwca możemy ją oglądać także w drugim sezonie serialu HBO "Wielkie kłamstewka". W opowieści, której głównymi bohaterkami są trzy kobiety z nadmorskiego miasteczka Monterey, gra Mary Louise Wright, teściową Celeste (Nicole Kidman), która zapowiada się na bardzo intrygującą postać.
70-letnia aktorka wciąż wydaje się zafascynowana swoim zawodem, choć przyznaje, że nie wie i nie chce wiedzieć, co przyniesie przyszłość. Jak zaznacza, największe znaczenie ma dla niej życie rodzinne, które dzieli z rzeźbiarzem Donem Gummerem i czwórką dzieci. "Kiedy byłam młodsza, zawsze zastanawiałam się nad tym, co wydarzy się w przyszłości, dokąd zaprowadzi mnie każda podróż. Teraz nie mam nic przeciwko beztroskiemu dryfowaniu i odnajdowaniu się w nowych sytuacjach. Właściwie, lubię to. Na co dzień prowadzę całkiem normalne życie. Przeważnie nie ma mnie w Hollywood. Spędzam czas w moim ogrodzie, hoduję róże i warzywa. Hollywood jest dla mnie wielką sceną i jestem podekscytowana za każdym razem, kiedy zapraszają mnie na gale" – powiedziała w jednym z wywiadów.
Streep docenia to, że może po prostu bawić się aktorstwem i nie musi nikomu niczego udowadniać. "Straciłam ochotę na zadowalanie tych, którzy mnie nie lubią, nie kochają i na uśmiechanie się do tych, którzy nie uśmiechają się do mnie. Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, a po prostu już mnie to nie obchodzi" – wyjaśniła. Taka jest według niej definicja dojrzałości.