Wyspa, która jest mekką spottersów
Międzynarodowy Port Lotniczy Juliana w Philipsburgu jest jedynym na wyspie Sint Maarten lotniskiem o zasięgu międzynarodowym. Ma terminal pasażerski i obsługuje loty cargo.
Juliana uchodzi za wyjątkowy port w skali świata. Pas startowy lotniska po obu stronach oddzielony jest od wody zaledwie kilkudziesięciometrową piaszczystą plażą. Entuzjaści lotnictwa mogą obserwować samoloty podchodzące do lądowania na wysokości kilkunastu metrów nad ziemią.
Lokalne władze ostrzegają, że podchodzenie zbyt blisko pasa startowego jest niebezpieczne. Urazy słuchu oraz fizyczne uszkodzenia ciała, spowodowane np. uderzaniami przedmiotów poderwanych przez podmuch wiatru, to niektóre z zagrożeń, które niosą przelatujące tuż nad głowami gapiów olbrzymie odrzutowce.
W 2017 r. turystka z Nowej Zelandii wspięła się na ogrodzenie lotniska, by mieć lepszy widok. Zrzucił ją podmuch silników Boeinga 737. Kobieta uderzyła głową o betonowe bloczki oddzielające lotnisko od drogi. Mimo szybkiej reanimacji, zmarła.
Chociaż powierzchnia wyspy wynosi tylko 87,2 km kw. (dla porównania powierzchnia Warszawy przekracza 500 km kw.), podzielona jest granicą państwową. Jedna część należy do Francji i nazywa się Saint-Martin, druga do Holandii (Sint Maarten). Philipsburg jest głównym miastem w holenderskiej części.
Ta rajska wyspa została odkryta przez Krzysztofa Kolumba 11 listopada 1493 roku. Nazwał ją na cześć Marcina z Tours, którego święto wtedy wypadało. Wyspę podzielono w 1648 roku.
Na Sint Maarten przez cały rok panują idealne warunki pogodowe. Średnia roczna temperatura wynosi tutaj 27 stopni. Wyspa kusi piaszczystymi plażami, turkusową wodą i... najlepszym spotem na świecie.