Wyśmienity "tyłeczek" prosto z Włoch!
Wyśmienita, znana od średniowiecza wędlina pozbawiona tłuszczu, krucha i rozpływająca się w ustach została "zrehabilitowana" w XVIII wieku. W 1735 roku wpisano ją do rejestru wędlin z północy Italii.
Culatello di Zibello, jak brzmi pełna i oficjalna nazwa, produkowane jest na małym obszarze w ośmiu miejscowościach w rejonie Parmy. W jednej z nich, Polesine Parmense, w dawnym zamku rodu markizów Pallavicino znajduje się jego muzeum. Bilet wstępu kosztuje 7 euro. Jeśli chce się połączyć zwiedzanie i poznawanie historii z degustacją, trzeba zapłacić 12 euro od osoby.
W muzeum tym celebrowany jest mający tysiącletnią historię przysmak, który ma koneserów na całym świecie; opiewany był przez poetów i pisarzy.
Od setek lat uchodzi za króla wędlin; dlatego nadal często podaje się culatello na srebrnych półmiskach.
W minionych wiekach, przypomina się, było tak drogie, że niemal nigdy nie trafiało na stoły tych, którzy je produkowali. Jedyną okazją były śluby w rodach arystokratycznych, gdy rozdawano wędlinę w prezencie miejscowej ludności.
Magazyny, w których dojrzewają wędliny w kształcie gruszek chronione są jak skarbce.
Produkcja odbywa się zgodnie z precyzyjnymi zasadami, wyznaczonymi przez oficjalne konsorcjum. Przepisy nakazują obróbkę mięsa w miesiącach zimowych i co najmniej rok dojrzewania. Najdroższe odmiany leżakują 37 miesięcy. Zabrania się używania konserwantów.
Roczna produkcja certyfikowanego culatello to około 60 tysięcy form o wadze 3-4 kilogramów. Cena detaliczna sięga 70 euro za kilogram.