Wokalista Kiss i inne gwiazdy komentują antysemickie komentarze Westa
Do zniesmaczonych, wręcz oburzonych, przedstawicieli świata kultury i mediów dołączył również wokalista Kiss, Paul Stanley.
Co ciekawe, jeszcze dwa lata temu, gdy była żona Westa, Kim Kardashian ujawniła, że raper boryka się chorobą dwubiegunową, Paul Stanley zachęcał w swoich mediach społecznościowych do wyrozumiałości wobec Ye.
"Okażmy trochę współczucia. Tak wielu zmaga się z chorobami psychicznymi i depresją, a każdy z nas może przyczynić się do zmiany" – pisał wokalista. Jednak dla ostatnich wypowiedzi Westa nawet Stanley nie znalazł usprawiedliwienia. W swoim niedawnym wpisie na Twitterze legenda rocka skrytykowała obraźliwe wobec Żydów wypowiedzi rapera.
"Zaburzenia psychiczne są chorobą, ale nigdy nie powinny być wykorzystywane do pomniejszania niebezpieczeństwa, jakie niesie mowa nienawiści, propagowanie antysemityzmu i przemocy wobec religii lub grup etnicznych. Przez stulecia znajdowaliśmy sposoby na racjonalizowanie tego zachowania i przyglądaliśmy się okrucieństwom, które były tego konsekwencją" – stanowczo napisał wokalista Kiss.
Kolejny już skandal z udziałem Westa zaczął się po paryskim pokazie jego kolekcji Yeeze. Na wybiegu modelki paradowały w bluzach z podobizną Jana Pawła II i napisem "White Lives Matter". Taką samą bluzę miał na sobie autor kolekcji.
Uwagę komentatorów zwrócił rzeczony napis, będący zarówno hasłem, jak i nazwą organizacji, która powstała w 2015 roku w odpowiedzi na ruch sprawiedliwości społecznej Black Lives Matter. Kolekcja wzbudziła poruszenie, jednak prawdziwą wściekłość wywołała reakcja Westa na krytykę jego modowych pomysłów.
"Jestem trochę śpiący, ale kiedy się obudzę, uruchomię wobec Żydów death con 3" – napisał na Twitterze raper. Wspomniane we wpisie rapera określenie "defcon" odnosi się do systemu oznaczeń poziomów gotowości bojowej sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych wobec zagrożeń zewnętrznych. W skali od 1 do 5 trzy oznacza, że siły powietrzne gotowe są do mobilizacji w 15 minut.
Dalej w swoim wpisie West stwierdził, że nie może być uznany za antysemitę, bowiem czarni ludzie też są Żydami. "Od dawna próbujecie bojkotować każdego, kto ośmieli się sprzeciwić waszej agendzie" – dodał na koniec. Wpisy zostały usunięte, jednak zdążyły wywołać ogromne poruszenie i falę krytyki, która spadła na Westa nie tylko ze strony internautów, ale również przedstawicieli świata mediów i kultury.
"Dziwne, jak ci wszyscy wolni, niezależni myśliciele ostatecznie zawsze kończą sięgając po starą narrację opartą na niechęci wobec czarnoskórych i antysemityzmie" – podsumował słowa swojego dawnego przyjaciela John Legend.
Aktor i reżyser Rob Reiner bez ogródek nazwał Westa "chorym antysemitą", a gwiazdor serialu "Przyjaciele" w swoim wpisie na Instagramie, nazwał Westa bigotem, cytując przy tym statystyki powołujące się na roczne dane FBI, według których mamy do czynienia ze wzrostem antysemityzmu na świecie. "Niezależnie od tego, czy Kanye West jest chory psychicznie, czy nie, nie ma wątpliwości, że jest bigotem. Jego mowa nienawiści wzywa do przemocy wobec Żydów" – napisał David Schwimmer.
Najwyraźniej od czasu rozwodu Kanye stąpa po równi pochyłej, obrażając po drodze każdego, kto podważa jego geniusz, pomysły czy opinie...