Pierwsze zarzuty, że platforma blokuje treści użytkowników uznawanych przez moderatorów za: „brzydkich", „pucołowatych", „otyłych" lub o „nietypowym kształcie ciała", pjawiły się już w marcu. Gdy temat nagłośnił portal „The Intercept" wydawało się, że chińscy właściciele zmienili swoją politykę. Nic bardziej mylnego. Właściciela TokToka są konsekwentni w prowadzeniu swojej firmy i zarzuty wracają.

Influencerki, które nie wstydzą się swoich obfitych kształtów, twierdzą, że ich publikacje w TikToku znów są oznaczane jako nieodpowiednie i w efekcie usuwane. Mimo że nie publikują niczego, co wydaje się oczywistym naruszeniem zasad platformy. Nie namawiają do nienawiści czy braku tolerancji, ale same padają jej ofiarami.

Mikayla Zazon, której aktywność na TikToku przyciągnęła 720 tys. obserwatorów, powiedziała dziennikarzom „New York Post", że w tym roku usunięto ponad 40 jej postów. Skasowane wpisy określiła, jako „nieszkodliwe treści, wspierające akceptację ciała i miłość własną". Nie został opublikowany np. filmik, w którym Zazon je ciastko w kusym, opinającym ciało, topie i podczas konsumpcji mówi, że nie trzeba sobie odmawiać takich przyjemności, by być zdrowym".

Inni twórcy, którzy jawnie aprobują rozmiary „plus size" wystąpili z podobnymi oskarżeniami, twierdząc, że TikTok uznał ich filmy za nieodpowiednie. Nikki Garza, która promuje akceptację ciała i wyśmiewa diety, pyta: „Dlaczego muszę pokonywać tyle przeszkód i tak często apelować do administratorów serwisu, nawet wtedy, publikuję publikowanie dokładnie tego samego rodzaju treści, co moi szczuplejsi odpowiednicy?".