Latarnia stojąca u ujścia rzeki Geeste do Wezery z dnia na dzień odchyliła się od pionu o około 20 stopni. Przyczyną było uszkodzenie północnego falochronu, na końcu którego jest posadowiona. Część falochronu zapadła się wskutek obniżenia się stanu wody, a to z kolei spowodowało, że latarnia straciła stabilność.

Jak poinformował szef lokalnej policji wodnej Uwe Old w Radio Bremen, budowli nie da się już uratować. "Możemy się tylko cieszyć, że nie mamy sztormu i że fale nie uderzają z tak wielką siłą. Ale niestety, latarnia w najbliższych dniach najpewniej przejdzie do historii" - stwierdził.

Latarnia morska to jedna z wizytówek Bremerhaven. "Gdybym chciał być cyniczny, to powiedziałbym, że to historia zapowiedzianej katastrofy. Od lat apelowałem do osób odpowiedzialnych w senacie i w Bremenports o konieczny remont północnego falochronu, ale nic w tej sprawie nie zrobiono. To, co się teraz stało, to dla Bremerhaven wielka strata" - podsumował burmistrz Bremerhaven, Melf Grantz.

Tej katastrofy rzeczywiście można było się spodziewać. To, że falochron jest w złym stanie technicznym, stwierdzono już w 2015 roku. Władze portu od lat planowały jego remont, ale - jak twierdzi rzecznik firmy - realizacja odsunęła się w czasie ze względu na potrzebę wykonania zaawansowanych analiz dotyczących przepływu obu rzek. Plany inwestycji są już gotowe i wkrótce mają zostać zatwierdzone.

Zarządca portu, firma Bremenports, rozważaja jak najszybszą rozbiórkę latarni morskiej - o ile wcześniej budowla sama nie runie. Zagrożeniem dla niej jest zarówno obniżanie się poziomu wody, jak i silny wiatr oraz sztormowa pogoda. Jednocześnie zapewniają, że latarnia zostanie odbudowana w dokładnie tej samej formie podczas remontu falochronu. Koszty renowacji falochronu wraz z odbudową latarni mają wynieść 20 milionów euro.

Latarnię morską w Bremerhaven można na bieżąco obserwować dzięki kamerze internetowej.