Oto mało znana holenderska Wenecja...
Może i daleko jej do perły Włoch, ale Giethoorn także ma powody do dumy. W ubiegłym roku magazyn "Traveller" nieprzypadkowo włączył to miejsce do grona 50 najpiękniejszych wiosek na świecie. Giethoorn zachwyca swoją idylliczną scenerią i, co najważniejsze, nie męczy nadmiarem turystów.
Bert Haanstra nakręcił tu w 1958 roku komedię "Fanfare", a w 2015 roku, po zawziętej kampanii reklamowej mieszkańców, wioska stała się częścią gry Monopoly. Niezmiennie uznawana jest za jedną z najpiękniejszych na świecie.
To miejsce to kwintesencja slow life, gdzie zamiast wielkomiejskiego zgiełku słychać szum wody, a klaksony samochodów milkną, bowiem Giethoorn nazywana jest holenderską wsią bez dróg. Zarówno turyści, jak i mieszkańcy muszą parkować swoje samochody poza wioską na specjalnych parkingach. Po Giethoorn poruszają się pieszo, rowerami lub łodziami.
Trudno wyobrazić sobie lepszą scenerię do wypoczynku, szczególnie, że wysepki, na których stoją pokryte strzechą domki, zbudowane w XVIII i XIX wieku, łączy 176 mostów. Niektórzy uważają, że spacer po tej malowniczej wiosce jest niczym wejście na plan filmowy.
Rocznie holenderską Wenecję odwiedza blisko milion turystów. Ale tej popularności nie można porównać z tą, z którą dziś walczy prawdziwa Wenecja. I choć w sezonie w Giethoorn z pewnością można zauważyć wzmożony ruch turystyczny, poza nim to miejsce śmiało można nazwać oazą spokoju.