Położona w środku basenu Morza Śródziemnego Albania już od pewnego czasu przyciąga turystów głodnych nowych wrażeń i ciekawych miejsc, wciąż nie tak obleganych przez turystów. Swój raj znajdą tu zarówno fani plażowania, smakosze, ale i co bardziej dociekliwi globtroterzy zgłębiający lokalną kulturę i tradycję.

Albania z pewnością nie rozczarowała Lary Gessler, która niedawno wybrała się tam wraz z rodziną na tygodniowy wypoczynek. Swoimi wrażeniami podzieliła się w trakcie sesji Q&A na Instagramie.

Obok pytań o zakwaterowanie, ceny transferów z hotelu na lotnisko (w jej przypadku było to nieco ponad 30 euro za taksówkę - 128 zł) i cen jedzenia (kolacja dla dwóch osób z suto zastawionym stołem 32 euro - 137 zł), pojawiały się pytania np. o poczucie bezpieczeństwa. Choć restauratorka udała się tam z rodziną, Albanię wybrałaby także na wyjazd z koleżankami.

"Albanię podaje się za idealny przykład harmonii w relacjach religii muzułmańskiej i chrześcijańskiej (głównie prawosławnej). Wiem, że kobiety z naszego kręgu kulturowego niechętnie podróżują do krajów muzułmańskich i rozumiem to. Tu jest luźno i nie jest stygmatyzująco. Mówię to oczywiście z perspektywy rodziny z dziećmi, nie 16-latki z koleżankami, ale nie miałabym problemu przyjechać tu na babski wyjazd, przynajmniej tu, gdzie jestem. Całego kraju nie znam" - wyjaśniła.

Dość popularną opinią, która wybrzmiewała w komentarzach, było skojarzenie Albanii z "brudem, syfem i nędzą", co w odczuciu Gessler może być krzywdzące.

"Kochani, masę krajów można tak podsumować: Tunezja, Maroko, Filipiny, Egipt, Peru… W większości krajów w trakcie przemian ustrojowych lub gospodarczych tak to wygląda. Są miejsca, które zmieniają się szybciej, by zachęcić turystów, ale i te brzydkie, brudne, niedoinwestowane. Mnie to nie zżera, wręcz odwrotnie. Mój dziadek, który był tu razem z Papieżem 40 lat temu (Mirosław Ikonowicz, korespondent PAP – przyp. red.), jest pod ogromnym wrażeniem zmian, jakie się tu dokonały. Mnie to pasjonuje, bo jest prawdziwe i dynamiczne. Ale oczywiście, jeśli ktoś nastawia się na Marbellę lub Santorini, to może nie być zadowolony" - przyznała Gessler.

Jak zaznaczyła, nie zjeździła całego kraju, w kręgu jej zainteresowań były konkretne miejsca, w tym przede wszystkim restauracje, farmy i winnice. Restauracje w interiorze zrobiły na niej ogromne wrażenie swoich wyglądem. Przyrównuje je do tych w kalifornijskiej Napa Valley czy na Ibizie.

Jeśli chodzi o jedzenie, Larę urzekły oferowane na miejscu sery, szczególnie lokalny brie, o istnieniu którego nie miała pojęcia, a także doskonałe dania kuchni włoskiej. Wrażenia z restauracji może popsuć jeden mankament - powszechne palenie, także w lokalach gastronomicznych.

"Popielniczkę w restauracjach podaje się tu razem ze sztućcami. Pamiętajmy, że Albania nie jest w UE. Jest tu trochę jak u nas kiedyś. Nikt się nie bulwersuje. Całe szczęście latem na zewnątrz można gdzieś uciec, ale bardzo dużo osób tu pali" - relacjonuje.

Wychwyciła jeszcze jedną osobliwość w Albanii: "Co mnie zaskoczyło, to fakt, że mało kto mówi tam po angielsku, również ludzie młodzi, pewnie więcej osób mówi po włosku".

Jednak cały pobyt w Albanii Lara ocenia na duży plus i zapewnia, że na pewno jeszcze tam wróci.