Kirstie Alley nazywa nowe warunki przyznawania Oscarów hańbą!
Uwielbiana dzięki genialnej roli w komedii "I kto to mówi" Kirstie Alley nie zwykła hamować się z wygłaszaniem swoich poglądów. Niezależnie od tego kogo lub czego one dotyczą. Gdy zatem wczoraj Akademia ogłosiła wczoraj nowe zasady, według których będą m.in. kwalifikowane filmy, riposta aktorki była niemal natychmiastowa.
Artystkę wyprowadziło z równowagi przede wszystkim to, że - jej zdaniem - nowe zasady prowadzą do zaniku wolności twórczej. Akademia wprowadziła bowiem cztery nowe standardy, z których film musi spełniać przynajmniej dwa, aby został zakwalifikowany do walki o Oscary. A nowe wytyczne stanowią, że główny bohater, a przynajmniej aktor drugoplanowy musi pochodzić z niedostatecznie reprezentowanej w kinematografii grupy etnicznej lub rasowej czy mniejszości seksualnej.
I deleted my first tweet about the new rules for best movie OSCARS because I feel it was a poor analogy & misrepresented my viewpoint. I am 100% behind diversity inclusion & tolerance. I’m opposed to MANDATED ARBITRARY percentages relating to hiring human beings in any business.
— Kirstie Alley (@kirstiealley) September 9, 2020
Poza tym, 30 proc. wszystkich aktorów występujących w określonej produkcji musi pochodzić z wyżej wymienionych grup, a jeden z wątków filmu musi dotyczyć problemów wyżej wymienionych grup społecznych. Zasad jest więcej i są one bardzo szczegółowo opisane. Generalizując, celem nowych zasad jest zwiększenie w kinematografii obecności tych, którzy do tej pory byli w niej niedostatecznie reprezentowani. Chodzi tu głównie o ludzi innej rasy niż biała, mniejszości seksualne i kobiety.
I choć zamysł nie wydaje się zły, Alley twierdzi, że zmiany doprowadzą do odebrania artystom tego, co jest dla nich priorytetem - wolności wyrazu.
"Czy możecie sobie wyobrazić, aby ktokolwiek mówił Pablo Picasso, co ma się znaleźć na jego obrazach?" - zadaje retoryczne pytanie aktorka w jednym z opublikowanych na Twitterze komentarzy.