Izraelscy naukowcy opracowali metodę ograniczania liczby bezdomnych kotów
Wolno bytujące koty są uważane za jeden z najbardziej inwazyjnych gatunków na świecie. Gdy się nadmiernie rozmnożą, mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia ludzi, życia dzikich zwierząt i dla samych siebie, bo cierpią głód i choroby. Mimo to większość ludzi nie popiera tępienia ich.
Najczęściej stosowaną obecnie metodą kontroli populacji kotów jest TNR (Trap - Neuter - Return), czyli Złap-Wykastruj-Wypuść. Koty są łapane w pułapki, kastrowane i wypuszczane w tym samym miejscu.
Inną metodę opracowali jednak badacze z Izraela. Trwające 12 lat badania prowadzone przez profesora Eyala Klementa i dr Idita Gunthera z Katedry Medycyny Weterynaryjnej na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie (HU) jako pierwsze potwierdziły w terenie efekty stosowania różnych procedur.
"Chociaż metoda TNR jest stosowana w różnych częściach świata, były kontrowersje dotyczące jej skuteczności w redukowaniu populacji kotów i brak było twardych dowodów na jej skuteczność w zmniejszaniu uciążliwości związanych z ich nadmierną liczebnością lub poprawie dobrostanu kotów – wyjaśnia profesor Klement w rozmowie z serwisem Phys.org. Wyniki badań opublikowane w magazynia PNAS pokazują, jak ważne jest wdrażanie polityki ciągłej intensywnej sterylizacji kotów w całym mieście.
Badanie prowadzono w jednym mieście, Rishon LeZion, i testowano różne metody kontroli populacji kotów w 4-letnich okresach. W pierwszym okresie, kontrolnym, nie ingerowano w liczebność populacji. W drugim badacze przeprowadzili intensywną akcję kastracji kotów (obejmującą 70 proc. populacji) w połowie z pięćdziesięciu stref miasta, podczas gdy pozostałe strefy służyły jako grupa kontrolna, gdzie koty pozostawiono bez żadnej interwencji. W trzecim okresie kastrację prowadzono w całej populacji kotów w mieście.
Badanie, ku zaskoczeniu autorów, wykazało, że sterylizacja tylko w połowie stref miejskich nie zmniejszyła populacji kotów. Naukowcy tłumaczą to migracją niewykastrowanych osobników na tereny objęte akcją kastracji.
W trzecim okresie osiągnięto roczny spadek populacji na poziomie 7 proc., ale później zaobserwowano, niczym efekt jojo przy odchudzaniu, ponowny wzrost liczby kociąt. Przyczyną było prawdopodobnie zwiększenie ich przeżywalności dzięki słabej konkurencji ze strony wykastrowanych, mniej agresywnych kotów. "Niekastrowane koty są bardziej terytorialne niż wykastrowane. Kiedy przeniosą się w okolice, gdzie występują osobniki wykastrowane, zaczynają tam dominować" – wyjaśnia Klement.
Według autorów badania, idealnym rozwiązaniem jest ciągłe kastrowanie 70 proc. populacji ulicznych kotów. Aby uniknąć efektu jojo, profesor Klement zaleca równoległe z kampanią TNR kontrolowanie zasobów karmy. "Można to osiągnąć, tworząc stałe punkty dokarmiania kotów i zakazując ich karmienia w innych miejscach publicznych" – wyjaśnia badacz. Dzięki dokarmianiu, populacja utrzymuje się na stabilnym poziomie, a akcja sterylizacji jest łatwiejsza, gdyż można wyłapywać koty, które przychodzą jeść.