Torbjorna C. Pedersena zawsze ciągnęło do podróżowania. Najpierw rozwijaniu tej pasji sprzyjało to, że był żołnierzem i jeździł na misje zagraniczne. Później pracował w różnych firmach jako spec od logistyki, co też pozwalało mu wyjeżdżać za granicę. W końcu jednak postanowił podjąć niezwykłe wyzwanie.

Zainspirował go do tego ojciec, który wysłał mu mailem pewien artykuł. Jego lektura uświadomiła Pedersenowi, że nikomu nie udało się dotąd odwiedzić wszystkich krajów na świecie bez latania samolotem. Niedługo później wyruszył na swoją eskapadę. Rozpoczął ją 10 października 2013 roku od podróży pociągiem do Niemiec. Miał wtedy 35 lat.

Do stycznia 2020 roku udało mu się odwiedzić 193 z 203 państw na świecie. W każdym spędził co najmniej 24 godziny i ani razu nie korzystał z samolotu. Wydawał średnio nie więcej niż 20 dolarów dziennie. Wybuch pandemii sprawił jednak, że Duńczyk na prawie dla lata utknął w Honkongu.

Przerwę w podróży wykorzystał na wzięcie ślubu ze swoją długoletnią partnerką, która odwiedziła z nim 26 krajów. Pracował też w lokalnym oddziale Czerwonego Krzyża.

Do ostatniego punktu podróży, Malediwów, dotarł 23 maja. Choć nie było to koniecznie, do Danii postanowił wrócić drogą morską, a nie powietrzną. Kilka dni temu na pokładzie kontenerowca dopłynął do portu w Aarhus.

Szczegóły związane z wyprawą Pedersena znaleźć można na jego blogu "Once Upon A Saga". Jego wyczyn doczeka się też upamiętnienia w postaci filmu dokumentalnego. Pracuje nad nim kanadyjski twórca, którego Pedersen poznał na trasie. Raczej będzie to film o pozytywnym przesłaniu, bo - co przyznał w rozmowie ABC News podróżnik - "nie pamięta kraju, w którym nie otrzymał od ludzi życzliwości i wsparcia".