Chciał udowodnić, że Ziemia jest płaska...
Mike Hughes od wielu lat zapowiadał, że sfotografuje naszą planetę z dużej wysokości i w ten sposób ujawni „spisek naukowców”, którzy twierdzą, że Ziemia jest kulą. Niestety, próba udowodnienia, że jest inaczej, skończyła się dla niego tragicznie. O ile bowiem pierwsza część planu poszła dobrze, bo zbudowana przez Mike'a rakieta wystartowała, to finał był fatalny. Rakieta uderzyła w ziemię, a Hughes zginął.
"Mad” Mike swoją próbę lotu zorganizował w pobliżu Barstow w Kalifornii. Niestety, już podczas startu jego rakieta zahaczyła o rampę, po której pilot wszedł do kokpitu. Chwilę po tym wystrzeliły spadochrony, które ją gwałtownie wyhamowały i zaczęła opadać. Zbyt szybko. Świadkami tego zdarzenia było kilkadziesięciu zaproszonych gości.
Nie była to pierwsza próba wystrzelenia się w kosmos przez Hughesa. Poprzednia odbyła się dwa lata temu nad pustynią Mojave. Też zakończyła się twardym lądowaniem, ale wtedy "Szalony” Mike wyszedł z niej cało, skarżąc się jedynie na ból pleców.
Hughes był kaskaderem, od lat na emeryturze. Ma na koncie ustanowiony w 2002 roku rekord Guinnessa w najdłuższym skoku limuzyną - prowadził wtedy Lincolna Town Car. Zanim zabrał się za budowanie rakiet, narzekał na nudę. Podobno nie mógł się pogodzić z tym, że lata jego świetności przeminęły.