Adele grozi fanom?
Ostatnimi czasy coraz większą popularnością wśród uczestników koncertów cieszy się ryzykowny trend. Co bardziej niefrasobliwi słuchacze rzucają bowiem na scenę rozmaite przedmioty, które nierzadko trafiają w wykonawców. Podczas czerwcowego występu w Nowym Jorku Bebe Rexha oberwała w oko telefonem, wskutek czego musiała przerwać koncert i udać się do szpitala, gdzie założono jej szwy. Nowojorska policja ustaliła, że 27-letni mężczyzna "celowo rzucił telefonem komórkowym" w artystkę. Sprawca został aresztowany i oskarżony o napaść.
Do grona ofiar tej niebezpiecznej i, co tu dużo mówić, idiotycznej mody dołączyła ostatnio Kelsea Ballerini. W czasie swojego występu w Idaho piosenkarka country została trafiona bransoletką w twarz. Opublikowała ona później w mediach społecznościowych długi post, w którym apelowała do odbiorców o większy rozsądek.
Z kolei na koncercie Pink, który odbył się pod koniec czerwca w Londynie, jeden z fanów rzucił w nią zawiniątkiem z… prochami własnej matki. "Nie wiem, co o tym myśleć…" – stwierdziła wyraźnie skonsternowana gwiazda.
Odnieść się do tego niedorzecznego trendu postanowiła teraz Adele. "Czy wy też zauważyliście, że ludzie zapominają ostatnio o piep****** etykiecie i wrzucają jakieś g**** na scenę? Przestańcie rzucać w artystów rzeczami! Wyzywam was. Spróbujcie czymś we mnie rzucić, a zabiję" – zażartowała.
Adele kontynuuje obecnie swoją świetnie ocenianą rezydenturę w The Colosseum at Caesars Palace. Cykl weekendowych występów szesnastokrotnej zdobywczyni nagrody Grammy okazał się tak wielkim sukcesem, że postanowiła ona przedłużyć go aż do 4 listopada. Piosenkarka wyznała niedawno, że rezydenturę w Las Vegas uważa za "punkt kulminacyjny" swojej kariery.
Jakich artystów... Są jeszcze jacyś..??? Bo z tego co widzę i słyszę to banda przygłupów, jakieś lgptdi+ i inne wynalazki