Na sprzedaż trafiła "nawiedzona" rezydencja Brittany Murphy...
Niegdysiejsza rezydencja Brittany Murphy szuka nowego właściciela. Imponująca willa o powierzchni ponad 870 m kw., z sześcioma sypialniami i dziewięcioma łazienkami, mieści się w Hollywood Hills, popularnej wśród amerykańskich celebrytów okolicy Los Angeles.
Zgodnie z ofertą sprzedaży, dom został odrestaurowany i poddany "całkowitej metamorfozie". "Na nowo zaprojektowano elewację i drzwi frontowe, a wnętrza odświeżono i unowocześniono" – zachęca do kupna lokum agencja nieruchomości Carolwood Estates z Beverly Hills.
Murphy wprowadziła się tam ponad dwie dekady temu. To właśnie w kalifornijskiej rezydencji zmarła niespodziewanie w grudniu 2009 roku. Przyczyną zgonu 32-latki było nieleczone zapalenie płuc spotęgowane anemią oraz zażywaniem przez nią różnych środków przeciwbólowych.
Mąż aktorki, brytyjski scenarzysta i producent Simon Monjack, w udzielonym krótko po jej śmierci wywiadzie ujawnił, że małżonka starała się za wszelką cenę unikać przebywania na terenie posiadłości. "Z jakichś względów nienawidziła tego domu. Za każdym razem, gdy wracaliśmy, prosiła mnie, byśmy zatrzymali się w hotelu" – zdradził.
Zaledwie pięć miesięcy później Monjack został tam znaleziony martwy. Filmowiec, podobnie jak jego ukochana, zmarł z powodu ostrego zapalenia płuc i ciężkiej niedokrwistości.
Przekonanie o tym, że rezydencję otacza złowroga aura, żywiła jej poprzednia właścicielka, Britney Spears. Księżniczka popu utrzymywała, że dom jest… nawiedzony. Znana charakteryzatorka i była wizażystka piosenkarki, Julianne Kaye, opowiedziała o kulisach nagłej wyprowadzki gwiazdy w jednym z odcinków podcastu "We Need to Talk About Britney", który ukazał się w lutym 2021 roku.
Spotkanie artystki z istotami pozaziemskimi miało nastąpić wskutek przeprowadzenia popularnego zabiegu z dziedziny naturalnego uzdrawiania, który ma na celu dotarcie do blokad energetycznych w ciele pacjenta.
"Poprosiłam mojego przyjaciela, żeby wykonał u niej terapię reiki. Gdy wyszedł, Britney przysięgała, że otworzył coś w rodzaju portalu duchowego, przez który przedostały się złe duchy. Jak opowiadała, próbowały zepchnąć ją ze schodów. Pamiętam, jak powiedziała mi: Pomyślisz pewnie, że jestem szalona, ale wiem, co widziałam. Było tak źle, że natychmiast postanowiła się stamtąd wynieść" – relacjonowała Kaye.
W ciągu ostatnich lat rezydencja kilkakrotnie trafiała na sprzedaż. Obecnie jest do nabycia za 18 mln dolarów.