Miley Cyrus uważa, że zbyt późno została doceniona przez branżę muzyczną

W swojej karierze Miley Cyrus przeszła wiele różnych etapów. Sławę zyskała jako nastoletnia gwiazda Disneya. Po latach wizerunek telewizyjnej Hanny Montany zaczął jej jednak ciążyć. Cyrus odcięła się od niego i stała się osobą bardzo śmiałą i wyzwoloną.
Mimo że często mówiło się o jej ekstrawaganckim zachowaniu, to jednocześnie nie zapominała o dostarczaniu swoim fanom kolejnych przebojów, jak "Wrecking ball" czy "Party in the U.S.A.". Co znamienne, nie były one doceniane przez muzyczny establishment.
Dopiero singiel "Flowers", pochodzący z jej ósmego albumu studyjnego - "Endless Summer Vacation", zyskał przychylność Narodowej Akademii Sztuk i Nauk Nagraniowych. Dzięki tej piosence zgarnęła dwie statuetki Grammy - w kategoriach nagranie roku i najlepszy popowy występ solo.

Dwa złote gramofony oczywiście sprawiły Cyrus wielką radość, ale, jak się okazuje, przypomniały jej także o tym, że przez lata była lekceważona. "Robię to od 20 lat i po raz pierwszy jestem traktowana na poważnie na rozdaniu nagród Grammy" – stwierdziła w niedawnym wywiadzie dla "W Magazine".
Artystka przyznała, że odbierając statuetki, zastanawiała się, dlaczego branża potrzebowała aż tyle czasu, by docenić jej wkład w branżę muzyczną.
"Trudno mi zrozumieć, co jest brane pod uwagę, na jakiej podstawie oceniane są osiągnięcia. No bo jeśli chcemy wziąć pod uwagę statystyki, liczby, to gdzie ja do cholery byłam wcześniej? A może chcemy porozmawiać o wpływie na kulturę. Tu również rodzi się pytanie, gdzie do cholery byłam? To nie jest moja arogancja. Ja po prostu jestem dumna ze swoich osiągnięć" – wyznała.