Kevin Spacey skrytykował #MeToo i ogłosił, że pragnie wrócić do branży filmowej

Kevin Spacey, hollywoodzki aktor słynący z brawurowego portretowania na ekranie złoczyńców i psychopatów, uważany jest dziś za prawdziwy czarny charakter amerykańskiego show-biznesu. Gwiazdor tak kultowych produkcji, jak "Siedem", "Podejrzani", "American Beauty" czy "House of Cards", w 2017 roku został oskarżony przez aktora Anthony’ego Rappa o napaść na tle seksualnym, do której doszło rzekomo, gdy poszkodowany miał zaledwie 14 lat.
Wkrótce potem do sądu zaczęły wpływać kolejne pozwy, których autorzy utrzymywali, iż Spacey dopuszczał się względem nich seksualnej przemocy. W zeszłym roku czterech mężczyzn zarzuciło dwukrotnemu zdobywcy Oscara, że ten molestował ich seksualnie w czasie pełnienia funkcji dyrektora artystycznego londyńskiego teatru Old Vic. Domniemane ofiary podkreślały, że Spacey jest drapieżnikiem, którego "podnieca cudze cierpienie".
Mimo wstrząsających zeznań osób, które miały paść ofiarą gwiazdora, sądy konsekwentnie oczyszczają go z zarzutów. Goszcząc w programie telewizyjnym "Cuomo" 64-letni aktor zapewnił, że wyciągnął wnioski ze swoich doświadczeń i jest gotowy na powrót do branży filmowej. Jego zdaniem hollywoodzka banicja jest wystarczającą karą za niegdysiejsze przewinienia.
"Próbuję pokazać, że odrobiłem lekcje. Mam głębokie przekonanie, że za popełnione błędy zapłaciłem wysoką cenę. Wiem, że muszę bardzo ciężko pracować, by odbudować zaufanie tych, którzy je stracili. Jestem gotowy na to, by ruszyć naprzód. Chcę udowodnić, że jestem człowiekiem o wielkim charakterze. Odpowiedzialność za to spoczywa na moich barkach" – oznajmił aktor.
I raz jeszcze podkreślił, że mimo piętrzących się pod jego adresem zarzutów, tak naprawdę nie zrobił "nic nielegalnego".
Okryty złą sławą gwiazdor znów znalazł się w centrum uwagi za sprawą nowego dokumentu brytyjskiej telewizji Channel 4, "Spacey: Bez maski". Produkcja, którą polscy widzowie mogą oglądać na platformie streamingowej HBO Max, przedstawia świadectwa 10 pokrzywdzonych przez Spaceya mężczyzn. Bohaterowie opowiadają ze szczegółami o nadużyciach cenionego niegdyś aktora, który miał latami wykorzystywać swoją pozycję i wpływy, by napastować podwładnych.
W nowym wywiadzie gwiazdor podkreślił, że nie udzielił twórcom komentarza, gdyż otrzymał za mało czasu na odpowiedź. "Kilkakrotnie prosiłem, by dano mi więcej niż 7 dni na ustosunkowanie się do zarzutów. Za każdym razem, gdy miałem zapewniony czas i odpowiednie forum do obrony, a oskarżenia poddawane były wnikliwej analizie, uniewinniano mnie" – skwitował Spacey.
Sharon Stone, Liam Neeson and more stars are calling for Kevin Spacey's return to acting.
— Variety (@Variety) May 16, 2024
"I can’t wait to see Kevin back at work. He is a genius," Stone says. "He is so elegant and fun, generous to a fault and knows more about our craft than most of us ever will,"
Stone adds… pic.twitter.com/hkhv3c1MSa
Aktor stwierdził także, iż ruch #MeToo, który służy demaskowaniu bezkarnych, jak dotąd, seksualnych drapieżników, "zboczył w stronę niesprawiedliwości". Zdaniem gwiazdora, jego odkupienie umożliwiłoby "uczciwe dziennikarstwo". Po premierze dokumentu Spaceya wsparło tymczasem kilka topowych gwiazd Fabryki Snów.
"Nie mogę się doczekać chwili, gdy Kevin wróci do pracy. Jest geniuszem, a przy tym niezwykle eleganckim, zabawnym i hojnym człowiekiem, który wie o naszym rzemiośle więcej, niż większość z nas kiedykolwiek się dowie. To straszne, że ci mężczyźni obwiniają go za to, że sami nie mogą pogodzić się z tym, że go wykorzystali" – stwierdziła Sharon Stone w rozmowie z "The Telegraph".
"Kevin to dobry człowiek. Jest wrażliwy, elokwentny, nikogo nie ocenia i ma fantastyczne poczucie humoru. Nasza branża go potrzebuje" – orzekł z kolei Liam Neeson.