50 Cent nazwał depresję "luksusem"...
"Każdy z nas w swoim życiu kreuje własną ścieżkę. Są pewne rzeczy, w które osobiście wierzę, na przykład to, że twoje doświadczenia, to przez co przechodzisz, czynią cię tym, kim jesteś. Dlatego w swojej podróży nie dopuszczam do siebie pewnych rzeczy. Myślę, że depresja jest luksusem" – ocenił 50 Cent w radiowej audycji "Big Boy's Neighborhood".
Raper szybko wyjaśnił, co skłoniło go do takiej refleksji, która w opinii niektórych – szczególnie tych, którzy doświadczyli depresji – może wydać się kontrowersyjna, wręcz oburzająca.
"Tu, skąd pochodzę nie stać cię na to, żeby mieć depresję, musisz płacić rachunki, musisz iść do pracy. Musisz rano wstać i zrobić, co do ciebie należy. Myślę, że dziś wiele osób idzie do pracy, mimo że zupełnie nie ma ochoty tam być. Mają swoje obowiązki, choć czują się niekomfortowo wykonując swoją pracę" – wyjaśnił raper, który najwyraźniej w swoim życiu nie uznaje bierności i poddawania się przeciwnościom losu.
Przyglądając się jego biografii szybko można dostrzec, że niełatwy start i burzliwa przeszłość zahartowały przyszłą gwiazdę sceny hip-hopowej. 50 Cent, a właściwie Curtis James Jackson III dorastał w dzielnicy Queens w Nowym Jorku. Raper nigdy nie poznał ojca, początkowo wychowywany był przez matkę, która została zamordowana. Później opiekę nad nim sprawowali dziadkowie.
Jako nastolatek trenował boks, brał również udział w igrzyskach olimpijskich młodzików w amatorskim boksie. Sport nie uchronił go jednak przed tym, co nierzadko wpisane jest w życiorys tych wychowujących się w biedniejszych dzielnicach Nowego Jorku. Jako 12-latek Jackson zaczął handlować narkotykami, zaś za próbę przeszmuglowania broni palnej i używek do szkoły trafił do zakładu karnego.
W zakładzie karnym przyjął przydomek 50 Cent i w połowie lat 90. zajął się muzyką. Obiecującą karierę przerwał zamach na jego życie – w 2000 roku 50 Cent został dziewięciokrotnie postrzelony – w wyniku postrzału twarzy doznał trwałego uszkodzenia lewej części żuchwy. Gdy dochodził do zdrowia i sprawności, wytwórnia z którą wówczas współpracował, zerwała z nim kontrakt.
Raper nie ustawał jednak w wysiłkach i dalej nagrywał. Jego praca zwróciła uwagę Eminema. Kolejny album nagrany pod patronatem wytwórni Shady Records, "Get Rich or Die Tryin" odniósł ogromny komercyjny sukces otwierając 50 Centowi drzwi do międzynarodowej kariery.