Kanye West zawarł ugodę z pracownikiem, który oskarżył go o... chwalenie Hitlera

Opinia skandalisty towarzyszy Kanye Westowi od wielu lat. Dotąd jednak branża zdawała się jednak przymykać oko na kontrowersyjne wypowiedzi i zachowania gwiazdora, a zagorzali zwolennicy bronili go nawet wówczas, gdy brutalnie atakował w sieci każdego, kto ośmielił się go skrytykować. Teraz jednak taryfa ulgowa się skończyła.
Gdy ostatnio West opublikował w mediach społecznościowych serię antysemickich postów, odwrócili się od niego zarówno fani, jak i partnerzy biznesowi. W jednym z rzeczonych postów West zasugerował, że uruchomi wobec Żydów "trzeci poziom defcon" oznaczający gotowość sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych do mobilizacji wobec zagrożeń zewnętrznych.

Na tę wypowiedź natychmiast zareagowały współpracujące z nim firmy - producent odzieży GAP, dom mody Balenciaga, bank JPMorgan czy Adidas, z którą West związany był od przeszło dekady. Jak donosi magazyn "Forbes", w wyniku zerwania współpracy ze sportowym gigantem Ye stracił 1,5 miliarda dolarów, a co za tym idzie przyznany mu dwa lata temu status miliardera.
Jak się okazuje, majątek rapera stopniał nie tylko z powodu zerwanych kontraktów. Uszczupliła go także ugoda, jaką raper zawarł właśnie ze swoim byłym pracownikiem. Z informacji pozyskanych przez NBC News wynika, że oskarżył on Westa o to, że podczas spotkań biznesowych wielokrotne wygłaszał antysemickie komentarze i wychwalał Adolfa Hitlera. Jako że wspomniany pracownik podpisał klauzulę o zachowaniu poufności, nie ujawniono kwoty, którą w ramach ugody zapłacił mu muzyk.
NBC przytacza też słowa sześciu innych byłych współpracowników Westa. Potwierdzili oni zeznania oskarżyciela rapera. Z ich słów wynika, że Ye notorycznie wspominał o "mafii żydowskiej" i regularnie komplementował nazistów oraz ich przywódcę.