Australia chce ratować wymierające gatunki

Koale, kolczatki, dziobaki - to najbardziej znane zwierzęta, które występują tylko w Australii. W rzeczywistości w tym kraju unikalnych gatunków roślin i zwierząt są tysiące. I coraz więcej z nich jest zagrożonych wyginięciem. Dotyczy to nawet tak popularnego gatunku jak koala. W ciągu ostatnich czterech lat Australia straciła około 30 proc. populacji tych zwierząt.
Do wyniszczenia gatunków i całych ekosystemów przyczyniają się też coraz częstsze ekstremalne zjawiska pogodowe, w tym niszczycielskie pożary, susze i powodzie. Katastrofalne pożary w latach 2019-2020 zabiły lub zmusiły do zmiany siedliska około 3 miliardów zwierząt. Inne zagrożenia to gatunki inwazyjne, handel dziką fauną i florą, górnictwo, przełowienie i przekształcanie dzikich terenów na rolnicze.
Wydany w lipcu przez australijski rząd raport wykazał, że Australia straciła więcej ssaków niż jakikolwiek inny kontynent i jest głównym pretendentem do niechlubnego tytułu rekordzisty pod względem liczby utraconych gatunków wśród krajów o wysokim dochodzie.
Władze tego kraju uznały, że najwyższy czas działać i zobowiązały się do 2030 roku wprowadzić różne formy ochrony na 30 proc. terytorium - obecnie jest to około 22 proc.
Inicjatywa koncentruje się na ochronie 110 zagrożonych gatunków i 20 siedlisk, co ma się przełożyć na dodatkowe 50 milionów hektarów objętych ochroną przyrodniczą. Poza tym plan zakłada przeznaczenie 224,5 miliona dolarów australijskich na ochronę rodzimych gatunków. W 2027 roku projekt ma zostać poddany ewaluacji.
Ekolodzy i naukowcy zgadzają się, że postawienie za cel zatrzymania wymierania gatunków jest godne pochwały, ale obawiają się, że plan nie przewiduje wystarczających działań, które pozwoliłyby ten cel zrealizować, bo w Australii zagrożonych gatunków jest ponad 1 900.
Mimo wszystko eksperci są przekonani, że przyjęcie planu to krok we właściwym kierunku, a wyznaczenie ambitnych celów powinno pomóc rządowi w rozpoczęciu działań na szeroką skalę.