Czego najbardziej na czerwonym dywanie boi się Kate Winslet?...
Kate Winslet należy do grona najbardziej cenionych i lubianych aktorek w Hollywood. Laureatka Oscara za rolę pierwszoplanową w dramacie "Lektor" od lat zachwyca fanów swoimi kreacjami – nie tylko aktorskimi, ale i tymi, w których pojawia się na czerwonych dywanach. Gwiazda "Mare z Easttown" rzadko eksperymentuje z wyglądem, pozostając na ogół wierną modowej klasyce i ponadczasowej elegancji. Sięga zwykle po stonowane kolory, uniwersalne, komplementujące sylwetkę fasony, a swoje wieczorowe stylizacje dopełnia dyskretnym, szlachetnym makijażem.
W rozmowie z "People" aktorka wróciła wspomnieniami do wyjątkowego dla niej momentu i wyjątkowej kreacji. Mowa o oscarowej gali z 1998 roku, na której Winslet pojawiła się jako jedna z nominowanych do tej prestiżowej nagrody gwiazd. Swoją drugą w karierze nominację Brytyjka otrzymała za występ w "Titanicu", w którym partnerowała na ekranie Leonardo DiCaprio. Na tę okazję wybrała posągową suknię od Givenchy w kolorze szmaragdowej zieleni, ozdobioną kunsztownymi złotymi haftami, którą zestawiła z uszytym na zamówienie aksamitnym bolerkiem projektu Alexandra McQueena.
Kreację tę aktorka wciąż darzy ogromnym sentymentem. "Była niczym haftowana rzeźba. To najpiękniejszy strój, jaki miałam na sobie" – wspomina Winslet. I dodaje, że choć sięgająca ziemi suknia nie była zbyt komfortowa w noszeniu, czuła się w niej doskonale. "Muszę przyznać, że chodzenie i siadanie było problematyczne. Ale zdecydowanie było warto ją założyć" – podkreśla.
Mimo że gwiazda za każdym razem wzbudza podziw odbiorców, spacery po czerwonym dywanie, jak sama przyznaje, nie należą do jej ulubionych zajęć. "To stresujące. Mam zwykle niewielkie oczekiwania – liczę na to, że zachowam spokój i będę czuć się komfortowo. Modlę się, by nie obtarły mnie buty i żebym akurat nie dostała okresu" – przyznaje szczerze Winslet...