Co halucynogennymi grzybami leczy Kristen Bell???
Kilka lat temu Kristen Bell ujawniła, że od ponad dwóch dekad zmaga się z depresją. W udzielanych wówczas wywiadach aktorka opowiedziała, jak wielkie spustoszenie siała w jej życiu choroba. "Nieustannie towarzyszyło mi poczucie, że nic nie znaczę, że ponoszę porażkę, że nie mam światu nic do zaoferowania. Bałam się wychodzić z domu, nic mnie nie cieszyło. Ludzie zwykli nie dowierzać, przecież cały czas się uśmiecham" – wyznała w 2019 roku goszcząc w programie "Today".
Na przestrzeni lat aktorka usiłowała złagodzić towarzyszące depresji dolegliwości na wiele sposobów – zażywała antydepresanty, regularnie medytowała, uczęszczała na psychoterapię. Nic nie przyniosło jednak zadowalających rezultatów.
Jak ujawniła goszcząc w podcaście "HypochondriActor" prowadzonym przez aktora Seana Hayesa i lekarkę dr Priyankę Wali, po wielu bezskutecznych próbach poradzenia sobie z depresją, postanowiła wypróbować eksperymentalną metodę leczenia choroby przy pomocy grzybów halucynogennych. Inspiracją była dlań lektura książki "How to Change Your Mind" autorstwa Michaela Pollana. "On naprawdę szczegółowo i rzetelnie omawia tę podziemną społeczność akademicką, która bada wpływ psychodelików na to, co nazywają zdrową normalnością. Po przeczytaniu tej książki stwierdziłam, że muszę tego spróbować" – wyjawiła Bell.
Substancją, na którą zdecydowała się Bell, była obecna w "magicznych grzybkach" psylocybina. Obok LSD jest to najpopularniejszy i najczęściej używany psychodelik, występujący naturalnie w setkach gatunków grzybów psylocybinowych. Jej skuteczność potwierdzają skądinąd wyniki nowego badania naukowego, którego autorzy dowiedli, że psylocybina łagodzi objawy depresji.
"Bardzo chciałam spróbować psylocybiny i wyruszyć w tę niezwykłą podróż. Poczuć, jak drzwi w moim umyśle się otwierają. Dowiedziałam się, że ta substancja naprawdę pomaga dotrzeć do nieodkrytych obszarów mózgu, a jej działanie jest mocniejsze niż jakichkolwiek dostępnych leków. Nie zamierzałam traktować tego jak zabawy. To była terapia" – zaznaczyła aktorka.
I dodała, że pomoc w zorganizowaniu "halucynogennego seansu" zaoferował jej mąż, Dax Shepard, który w przeszłości zmagał się z uzależnieniem od narkotyków. "Mam szczęście, że wyszłam za byłego narkomana. Nie tylko wiedział, skąd wziąć grzyby, ale załatwił dobry jakościowo, organiczny produkt" – zażartowała Bell. Gwiazda postanowiła sprawdzić działanie grzybów w dniu swoich urodzin.
Jak zdradziła, na skutek przyjęcia psychodeliku odczuła "nagłą miłość do własnego ciała".
"W swojej głowie oddzieliłam to ciało, które przeprowadziło mnie przez życie – szczęśliwe momenty, ból, treningi, lenistwo – od ciała, które wtedy czułam. Nie mogłam przestać dotykać swoich nóg. Cały czas powtarzałam, że są takie silne i eleganckie" – opisała swoje wrażenia Bell. Aktorka podkreśliła, że obecnie potrafi lepiej radzić sobie z objawami choroby. "Mam ogromne szczęście, że nie miewam myśli samobójczych, bo wiem, że wielu ludziom z depresją się to zdarza" – dodała.