Robert Makłowicz uważa, że Polacy źle gotują leczo!

"U nas bardzo często leczem nazywane jest to, co z leczem węgierskim nie ma wiele wspólnego. Leczo to tylko cebula, papryka. I to nie ta papryka, którą najczęściej można kupić – hiszpańska, pękata. To podłużna, żółta albo zielona węgierska papryka" – wyjaśnia Robert Makłowicz na swoim kanale na YouTube, biorąc udział w sesji pytań i odpowiedzi ze swoimi sympatykami.
Poza tym w kanoniczej wersji lecza powinny się też znaleźć pomidory, cebula, czosnek, papryka w proszku - również węgierska, no i tłuszcz. "Albo olej, albo smalec, albo wytopiony smalec z wędzonej słoniny. Coraz częściej to jest olej" – doprecyzowuje krytyk kulinarny. Do tego sól. Nic więcej.
"Żadne pieczarki, żadna cukinia, żadne kabaczki. Wtedy to nie jest leczo, tylko ratatouille. Ratatouille jest potrawą pokrewną, ale nie wywodzi się z Węgier" – tłumaczy Makłowicz. Wspomniany jarski specjał ma rodowód nicejski.
Ewentualnie do lecza można dodać kiełbasę. Słynny smakosz mówi, że na Węgrzech dostępna jest specjalna kiełbasa do lecza – lecso kolbasz. "Ja jej nie lubię, bo ona jest taka, jakby zrobili ją ze zmielonej tektury" – puentuje Makłowicz.