Robert Lewandowski już w "męskim wieku"...
Kiedy inni zbierali się na lokalnym "trzepaku", czyli szlabanie ograniczającym wjazd do Kampinoskiego Parku Narodowego, Bobek kopał piłkę. Kiedy inni wpadali do remizy lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej na potańcówkę - Bobek kopał piłkę. Nic nie wiadomo, żeby spotykał się z dziewczynami - nie miał czasu, kopał piłkę. W gruncie rzeczy dość monotonne życie, ale tylko taka droga, plus marzenia i dyscyplina prowadzą na sam szczyt.
Pierwszy raz stało się głośno o młodym piłkarzu, gdy zrezygnowała z niego Legia Warszawa, a on, niezrażony, zaczął grać w Zniczu Pruszków, w którym zdobył tytuł najlepszego strzelca trzeciej i drugiej ligi. I trafił do Lecha Poznań. Poznański "kolejorz" szybko mógł pogratulować sobie wyboru: z tym klubem Robert zdobył mistrzostwo, puchar i superpuchar Polski, a także tytuł najlepszego strzelca Ekstraklasy.
Przeniósł się wkrótce do Borussi Dortmund, z którą dwukrotnie zdobył mistrzostwo Niemiec oraz sięgnął po puchar i superpuchar Niemiec, a także dotarł do finału Ligi Mistrzów. W sezonie 2013/2014 po raz pierwszy w karierze został najlepszym strzelcem Bundesligi, zdobywając 20 bramek... A na polskiego snajpera czekał już Bayern Monachium.
W reprezentacji Polski zadebiutował 10 września 2008 w meczu eliminacji mistrzostw Świata z San Marino (2:0), strzelając jednocześnie swojego pierwszego gola.
Jaka jest tajemnica sukcesów? "Idźcie za tym, co jest w was w środku, czego pragniecie, bo marzenia się spełniają" - mówił do swoich młodych fanów "Lewy" podczas spotkania w czerwcu w Gminnym Ośrodku Kultury w Lesznie.
Odebrał wówczas honorowe obywatelstwo gminy Leszno i odpowiadał na mnóstwo pytań: „Dlaczego pan wyjechał do Niemiec?” – „Bo w Polsce z Lechem Poznań zdobyłem wszystko, co było do zdobycia”; „Czy przejdzie pan do Realu Madryt?” – „Każdy wie, jak długi kontrakt mam z Bayernem, a i czuję się tam dobrze”; „Ile godzin dziennie pan trenował?” – „Cały czas spędzałem na podwórku, grałem od rana do wieczora. Dzisiaj trenuję dwie godziny dziennie”; „Kiedy pan zaczął grać?” – „Późno, jak miałem 8 lat...”; „Kto był pana idolem?” – „Nie wiem, czy pamiętacie, ale był taki piłkarz Thierry Henry. Trochę się na nim wzorowałem, podpatrywałem jak się porusza... A jakiś czas temu, gdy go spotkałem, o czym kiedyś nawet nie marzyłem, poprosił mnie o koszulkę z autografem...”.
"Król Robert Trzeci", jak pisały o nim media, po trzecim tytule najlepszego strzelca Bundesligi, często odwiedza rodzinne Leszno. Mieszka tam wciąż jego mama. A on sam został ojcem córki Klary...
"Już się tak nie spinam, a jednocześnie zyskałem dodatkową motywację. Dodatkową energię do strzelania goli. Inaczej patrzę na przegrane, na losowe sytuacje. Kiedyś byśmy analizowali i byłyby smutki, a teraz wystarczy, że Klara się uśmiechnie, i jest po wszystkim" - zwierzał się w drugim wydaniu swojej biografii "Nienasycony".