Hinduski jogin, który stał się guru biznesu
Ramdev jest sannjasinem i w związku z tym nosi pomarańczowe szaty. Taka osoba nakłada na siebie wiele ograniczeń, m.in. nie może posiadać majątku. Tymczasem roczne obroty firmy, której współtwórcą jest Ramdev, Patanjali Ayurved, przekraczają półtora miliarda dolarów. Jako jej właściciel figuruje Aszaria Balkriszna, do jogina oficjalnie nic nie należy. Nie korzysta nawet z konta bankowego. Pytany podczas spotkań, czy religia i zysk nie stoją ze sobą w sprzeczności, odpowiada, że pieniądze same w sobie nie są złe, złe może być to, co się z nimi robi.
Firma sprzedaje bardzo szeroki wachlarz produktów, głównie to artykuły spożywcze i kosmetyczne. Większość z nich opiera się na ajurwedzie, starych przepisach medycyny indyjskiej. W swojej ofercie ma m.in. szampon na bazie akacji czy mydło zawierające odchody i mocz świętych krów. Patanjali robi konkurencję takim gigantom jak L’Oreal, Nestle czy Procter & Gamble. Zachodnie przedsiębiorstwa, notując w Indiach spadek przychodów, zaczęły kopiować produkty zachwalane przez Ramdeva, np. L’Oreal wypuścił ajurwedyjskie szampony.
53-letni guru zbudował swoją karierę na telewizji. W 2003 r. zaczął prowadzić program o jodze na religijnym kanale Aastha. Mówi się, że dzięki niemu joga znów stała się w Indiach popularna. Znakiem rozpoznawczym Baby są "falujące mięśnie brzucha” – w istocie jest to technika oddychania.
Wszechstronny jogin ma też ambicje polityczne. Wspiera premiera Nerendra Modima i jego partię nacjonalistyczną. Twierdzi, że po tym, jak Indie zdobyły niepodległość polityczną, muszą wyzwolić się gospodarczo. Zarzuca zachodnim koncernom neokolonialny wyzysk. Apeluje, by jego rodacy byli dumni ze spuścizny swojego kraju.