Twórca modowego imperium, ikona wśród projektantów, miłośnik dyskretnego, eleganckiego designu. Słynie z drobiazgowości i perfekcjonizmu, w każdy projekt i w każdy pokaz wkłada całe serce. Jego kreacje kochają największe gwiazdy kina i estrady, które nie kryją podziwu dla talentu 85-letniego kreatora.

Giorgio Armani, który w trakcie niedawnej gali Fashion Awards został uhonorowany nagrodą za wybitne osiągnięcia, stanowi żywą legendę. W czasach bezwartościowych ubrań, błyskawicznie przemijających trendów i katastrofalnego wpływu przemysłu odzieżowego na klimat, Armani może być wyrocznią.

Gdy Armani odbierał statuetkę na ceremonii Fashion Awards, w londyńskim Royal Albert Hall dopingował go tłum wiernych fanów. Wśród nich znalazły się Cate Blanchett i Julia Roberts, obie ubrane w zjawiskowe kreacje jego projektu.

Roberts, która zaprezentowała się w udekorowanym połyskującymi kryształkami aksamitnym kombinezonie, dumnie pozowała z mistrzem do zdjęć. Przyjaźni się z nim od lat, a wiele spośród pamiętnych kreacji gwiazdy zaprojektował właśnie Armani. W jednym z wywiadów nazwała go "modowym magikiem", w którego strojach czuje się nie tylko kobieco, ale i komfortowo.

Armani rzeczywiście tworzy ubrania nie tylko piękne, ale i wygodne. Ubrania, które zamiast prowokować, zachwycają; zamiast szokować ekstrawagancją, udowadniają, że ponadczasowa, dyskretna elegancja jest najlepszą ozdobą. On sam podkreśla w wywiadach, że jest przeciwny przesadzie i nie znosi efekciarstwa.

Dlatego projekty z metką Armani wyróżniają się uniwersalnym szykiem, który jest odporny na upływ czasu. Naturalny beżowy len i wytworny aksamit w odcieniu królewskiego granatu stały się znakiem rozpoznawczym jego kolekcji, a zarazem estetyki całego imperium, w skład którego wchodzą luksusowe marki odzieżowe, hotele, kwiaciarnie, butiki z akcesoriami do wystroju wnętrz, perfumy i kosmetyki.

Magazyn "Forbes" wycenił w minionym roku wartość jego królestwa na 10,7 mld dolarów.

Tajemnica sukcesu marki Armani tkwi, jak przyznaje sam projektant, w powściągliwości. "Staram się nie przesadzać w swoich pomysłach – nawet jeśli moja fantazja idzie czasem nieco dalej, zawsze cofam się o krok" – zdradza w rozmowie z "The Guardian".

Choć krytycy mody zarzucają mu niekiedy przewidywalność i zachowawczość, Giorgio pozostaje konsekwentny w realizowaniu swojej wizji. Armani słynie też z ogromnego zaangażowania w organizację pokazów swych kolekcji. Jego rola nie kończy się na zaprojektowaniu strojów. Sam wymyśla stylizacje, a nawet uczy modelki odpowiedniego sposobu poruszania się, określanego mianem "Armani walk". Legenda głosi, że poprawia też ich makijaże.

Znany jest też ze sceptycyzmu wobec trendów, którymi nigdy nie kierował się podczas tworzenia swoich kolekcji. W czasach kryzysu klimatycznego jego filozofia afirmująca rozsądną konsumpcję i inwestowanie w wysokiej jakości ubrania jest nad wyraz aktualna, potrzebna i zwyczajnie mądra. Tym bardziej, że branża odzieżowa stanowi jedną z najbardziej zanieczyszczających środowisko gałęzi przemysłu.

"Zrównoważony rozwój w modzie to coś, czego desperacko potrzebujemy. Wartości, którymi od zawsze się kieruję, są zgodne z tą ideą. Nigdy nie projektowałem rzeczy, które po jednym sezonie się znudzą i wylądują w koszu" – wyjaśnia designer.

Gdy dziesięć lat temu w jednym z wywiadów został zapytany o ewentualne plany związane z przejściem na emeryturę, stwierdził, że kierowanie domem mody w wieku 85 lat byłoby "niedorzeczne". A jednak, mimo ukończonych w lipcu 85 lat, ku uciesze rzeszy wiernych fanów, Giorgio Armani wciąż stoi za sterami swojego imperium, udowadniając, że w przypadku prawdziwych geniuszy i wizjonerów, metryka nie jest hamulcem, a jedynie niewiele znaczącą liczbą.