Bella Hadid: Pierwszy casting nie poszedł mi za dobrze...
"Nigdy nie nakłaniała mnie do modelingu, ale zawsze mówiła mi, żebym robiła to, co naprawdę chcę robić. Kiedyś myślałam, że będę jeździła konno przez resztę życia i wyjadę do San Francisco, studiować fotografię... Ale myślę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Mama zawsze zachęcała mnie do bycia sobą. To jej siła daje mi siłę. Jest najlepszą matką, najlepszym mentorem i wiem, że mam szczęście, że ona jest przy mnie" - wyjawia modelka.
Wspomnienie jej pierwszego castingu wywołuje u modelki mieszane uczucia, bo wcale nie poszło jej najlepiej.
"Mój pierwszy casting odbył się w Nowym Jorku, miałam tak mało zaufania do siebie, wcale nie podobała mi się moja twarz... Poza tym, wobec nowych, nieznanych mi osób, byłam bardzo speszona. Nie wiem, czy byłam wówczas za młodą, ale moje wspomnienia o tym wydarzeniu nie są za dobre. Nie dostałam wówczas pracy, byłam zbyt zdenerwowana, kiedy zaczynałam" - wspomina Bella Hadid.
Jak sama modelka przyznaje, pierwsza sesja była punktem zwrotnym w jej karierze.
"Moja pierwsza sesja zdjęciowa ze Stevenem Meiselem polegała na zrobieniu portretu. Przyjechałam o 7 rano, zaczęliśmy pracować. Około 16:30 poprosił mnie, żebym poszła i wróciła następnego dnia. Gdy nazajutrz weszłam do jego pracowni, zobaczyłam 15 niesamowitych portretów, uchwyconych dzień wcześniej. Mieliśmy robić zdjęcia, ale okazało się, że byłam zbyt przestraszona. Potem jeszcze pozowałam na ulicy, przed tym moim wcześniejszym portretem i okazało się, że to zdjęcie zostało okładką Vogue Italy. To było jedno z najbardziej niesamowitych przeżyć. Tak zaczęła się moja kariera, ale także ja- jako osoba i modelka" - zdradza Bella.