Jodie Foster narzeka na młodych ludzi z pokolenia Z...

Od dłuższego czasu trwa ożywiona dyskusja na temat wyzwań związanych z obecnością reprezentantów pokolenia Z na rynku pracy. Niektórzy chwalą "zetki" za asertywność i niechęć do udziału w tzw. wyścigu szczurów. Wychowani w erze cyfrowej młodzi ludzie są bowiem dużo bardziej niż ich rodzice i dziadkowie świadomi swoich potrzeb, nade wszystko cenią równowagę między życiem zawodowym i osobistym.
Perspektywa pracodawców jest zgoła inna – zarzucają oni "zoomersom" roszczeniową postawę, lenistwo i stawianie wygórowanych, nieadekwatnych do umiejętności i doświadczenia wymagań.
Do tematu w najnowszym wywiadzie odniosła się hollywoodzka aktorka Jodie Foster. W rozmowie z "The Guardian" 61-letnia gwiazda kina pozwoliła sobie na delikatną krytykę współpracowników urodzonych między 1995 a 2010 rokiem.
Zdaniem dwukrotnej zdobywczyni Oscara osoby z pokolenia Z mają tendencję do lekceważenia swoich obowiązków. Aktorkę drażni również ich nieprofesjonalne podejście do służbowej korespondencji.

"Są potwornie irytujący, zwłaszcza w miejscu pracy. Potrafią powiedzieć: Nie, nie czuję się dziś na siłach, będę na 10:30. A kiedy zwracam im uwagę, że ich e-maile napisane są kompletnie niegramatycznie i pytam, czy sprawdzili pisownię, odpowiadają: Po co to robić? Czy nie jest to aby ograniczające?’" – stwierdziła Foster.
Gwiazda, która sama debiutowała na ekranie jako dziecko, zaznaczyła, że cieszą ją dokonujące się obecnie w środowisku filmowym zmiany. Jak podkreśliła, młodzi aktorzy nie muszą dziś zmagać się z ograniczeniami i stereotypami – dotyczącymi m.in. wyglądu czy orientacji seksualnej – z którymi jej pokolenie musiało niegdyś walczyć.
Foster zdradziła przy tym, jakie rady ma dla młodych, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki w branży filmowej.
"Muszą nauczyć się relaksować, a także nie myśleć o tym za dużo i wymyślić sobie coś swojego. Mogę im w tym pomóc. To dużo większa frajda niż bycie protagonistą danej historii, z czym wiąże się ogromna presja" – podsumowała aktorka.