Na ziemiach polskich ludzie umieli jeździć konno już 5 tys. lat temu

Naukowcy przyjrzeli się ponad dwustu szkieletom ludzi z epoki brązu. Znaleźli na nich cechy, które Trautmann nazywa "syndromem jeźdźca konnego". Chodzi o charakterystyczne ślady zużycia widoczne w stawach biodrowych, kości udowej i miednicy - które wskazują, że osoba prawdopodobnie dosiadała zwierzęcia.
Autorzy badania skupili się na badaniu ludzkich szkieletów, ponieważ są lepiej zachowane w miejscach pochówku i muzeach niż szczątki koni. Wśród ponad 200 zidentyfikowali pięć szkieletów, które należały do domniemanych jeźdźców. Byli to przedstawiciele kultury grobów jamowych, którzy żyli około 4 500 do 5 000 lat temu.
"Istnieją wcześniejsze dowody na zaprzęganie koni. Ale jeśli chodzi o jazdę wierzchem, to jak dotąd najwcześniejszy bezpośredni dowód" - potwierdził Alan Outram, niezwiązany z badaniem archeolog z Uniwersytetu Exeter.

Naukowcy są przekonani, że udomowienie dzikich koni na równinach Eurazji było procesem długotrwałym. Wcześniej archeolodzy badający szczątki ludzkiego uzębienia znaleźli dowody na to, że nasi przodkowie pili końskie mleko. Znane są też pochodzące sprzed 5 tys. lat ślady używania uprzęży i wędzideł, ale nie można ich uznać za dowód na wykorzystywanie koni do jazdy wierzchem.
Ponieważ tylko niewielka część przebadanych szkieletów nosiła wyraźne cechy, które uważane są za oznaki jazdy konnej, należy uznać, że umiejętność dosiadania konia posiadali nieliczni. Mimo to, zdaniem antropologów, bardzo wpłynęła ona na rozwój ludzkości.