Amerykańscy dziennikarze uznali, że "365 dni" to film porno!

Ten amerykański muzyk i dziennikarz współtworzący popularny podcast "Sex, Drugs and Rock’n’roll" porównał fabułę filmu "365 dni" do historii o syndromie sztokholmskim, który łączy główną bohaterkę, Laurę, z jej porywaczem, Massimem. Jednak to nie miłosne perypetie były tym, co przykuło uwagę dziennikarza.
"Jest scena seksu na łodzi, i przysięgam, że zobaczyłem na niej członka" - stwierdził Sutton. Dodał, że w ostatecznym rozrachunku był filmem zawiedziony, nie potrafił jednak ukryć, że przyrodzenie przystojnego Włocha wywarło na nim duże wrażenie. "Po obejrzeniu byłem rozczarowany, zapewne tak samo jak większość kobiet w moim życiu, z którymi oglądałem porno. Jedyną rzeczą, którą chciałem zrobić, to przewinąć film do sceny seksu na łódce, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście widziałem członka" - wyznał.
Swoją opinią na temat "365 dni" podzieliła się ze słuchaczami również Alice Vaughn, jedna z założycielek podcastu "Two Girls One Mic", która recenzuje filmy pornograficzne. "Czy dostarcza rozrywki? W pewnym sensie. Czy jest problematyczny? No jasne. 365 dni nie napisano dla Oscara. Film został stworzony dla kobiet, które chcą oglądać porno, ale nie chcą być za to osądzane" - podsumowała dziennikarka.