Neil Young krytykuje producentów odtwarzaczy muzyki
Zdaniem Neila Younga dostępne na rynku odtwarzacze MP3 i oprogramowania do pobierania muzyki z sieci oferują pliki audio, które – przez zniekształcenia powstałe w wyniku kompresji - nie przypominają oryginalnych nagrań.
Właśnie dlatego w ostatnich latach artysta nie tylko pracował nad muzyką, ale także zaangażował się w stworzenie i promocję przenośnego odtwarzacza muzyki, który zniwelowałby te braki i zadowolił audiofilów. W efekcie powstał Hi-Endowy odtwarzacz Pono, prosty i masywny jak piosenki Younga, ale krytykowany za… nieporęczność. Z grubsza wygląda jak trójkątna sztabka złota lub srebra.
Pięć lat po stworzeniu tego gadżetu dla wymagających, Young w wywiadzie dla amerykańskiej platformy medialnej "The Verge" stwierdził, że… to była syzyfowa praca. Bo produkcje muzyczne już się dostosowały do słabszych urządzeń. I szydzi z kolegów po fachu: "Rozmawiałem z człowiekiem, który zgarnął wiele Grammy i zarabia na muzyce poważne pieniądze. I on mówi: Zbieram sample na moim MacBooku Pro" - stwierdził muzyk.
Zdaniem Younga prawdziwy wymiar audio jest tak głęboki, że jeśli chcemy go uchwycić - w echu, miękkości i zmianach tonalnych – powinniśmy dokonywać lepszych wyborów. A modne odtwarzacze to jego zdaniem "śmieci, które oferują mniej bitów, by zaoszczędzić na pamięci. Wciąż oszczędzamy tę pamięć, przy okazji oszczędzamy jakość, więc możemy w swoich urządzeniach przechowywać więcej badziewia". Według Younga korporacje, takie jak Apple, nic z tym nie zrobią, bo "nie nastawiają się na jakość, a na konsumpcjonizm".